Czerwony to Pomyślność
Zielony Szczęście
Niebieski Długie Życie
Pomarańczowy Postęp
i Różowy Przyjaźń
HOLI – Hinduskie święto kolorów przypadające na pierwszy dzień po pełni księżyca między lutym i marcem, w tym roku przypadający na 20 marca.
W poprzednim roku mieliśmy przyjemność bawić się poniedziałek 1 marca, zaraz po hucznej imprezce urodzinowej, na naszym dachu w Gurgaonie Ph III. Po Diwali jest to najważniejsze święto w Indiach łączone z bogiem Kriszną. W każdym stanie świętuje je się trochę inaczej, np. na południu, świętu holi patronuje Kama. Tradycja głosi, że tego dnia Kama został spopielony przez Śiwę, medytującego na himalajskiej górze Kajlas. Aby pamiętać o tych wydarzenia pali się ogniska zwane HOLIKA, odpędza się wtedy demony, a czasami również śpiewa się pieśni żałobne. Ale chyba wszędzie (wliczając w to Nepal) króluje wojna kolorowa.
Ludzie na ulicach, jako i u nas w Śmingus Dyngus, nieważne czy obcy czy nie, oblewają się kolorową woda lub obrzucaja kolorowym proszkiem. Do tego pije się Bhang lassi – czyli koktajl jogurtowo-marihuanowy (to raczej głównie w Radżastanie. Jest to dzień wolny od pracy (i całe szczęście – patrz Bhang Lassi), kiedy wszyscy, łącznie z całym zwierzyńcem na ulicach (bo krowom też się dostaje) bawi się w kolory.
HOLI symbolizuje tez przejście zimy w lato (wiosna można powiedzieć trwa jakiś tydzień) i rzeczywiście. W marcu lampa się zdrowo rozkręca! Południami już jest niezły żar, a w nocy można już zrezygnować z przykrycia. Pogoda przypomina mi listopadową, kiedy tu przyjechałam. I też są to najlepsze miesiące na indyjskie podróżowanie – od polowy października do polowy grudnia (później dopada północnoindyjska zima, która jak taka lekka wcale nie jest) oraz luty – marzec. Potem z kolei robi się piekielnie gorąco.
Wesołego Holi!!!