Książka „Sowietstany. Podróż po Turkmenistanie, Kazachstanie, Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie” to efekt 8-miesięcznej podróży norweskiej pisarki, podróżniczki i antropolożki Eriki Fatland po krajach Azji Środkowej. Tytułowe Sowietstany to jedne z najmłodszych państw świata, które powstały na gruzach ZSRR w 1991 roku.
ZSRR odcisnął ogromne piętno na tych krajach. Jak pisze autorka: W ZSRR Azja Środkowa uczyniła krok ze średniowiecza w wiek XX. Ze wszystkimi tego konsekwencjami, przede wszystkim utratą własnych korzeni – na przykład ludy koczownicze – Kazachowie i Kirgizi byli zmuszani do porzucenia swojego dotychczasowego trybu życia i pracy w kolektywnych gospodarstwach rolnych (kołchozach, sowchozach). W czasie przymusowej kolektywizacji w latach 30. XX wieku w Kazachstanie z powodu głodu zginęła połowa rdzennej ludności tej republiki. A w Uzbekistanie niszczono meczety i prześladowano islamskie duchowieństwo.
Fatland w czasie swojej podróży odwiedziła, między innymi, Punkt Zero – poligon na terenie Kazachstanu, na którym przeprowadzono 456 doświadczalnych wybuchów jądrowych. W nieodległym miasteczku Kurczatowie (miasto otrzymało swoją nazwę na cześć radzieckiego fizyka jądrowego, uznawanego za ojca radzieckiej bomby atomowej). W czasach ZSRR mieszkało w nim 40 tysięcy ludzi, jednak oficjalnie miasto nie istniało, nie było go na żadnych mapach. Było to miasto pracowników poligonu, zbudowane w ekspresowym tempie przez łagierników. Przywódcy radzieccy traktowali Kazachstan jak gigantyczne pustkowie, idealne do przeprowadzania najróżniejszego rodzaju doświadczeń. Nieliczni mieszkańcy urealnili jedynie ich wyniki.
Skutkami napromieniowania i radioaktywnych opadów dotkniętych zostało 2 miliony ludzi. Jednak ludzie w ZSRR byli najmniej ważni.
Jedną z najbardziej dotkniętych promieniowaniem wiosek jest Sarżał, której mieszkaniec mówi: Byliśmy sami wobec imperium. Latali nad wioską helikopterami z banerami ostrzegawczymi, że o jedenastej będzie eksplozja. Na wszelki wypadek dbaliśmy wtedy o to, żeby o jedenastej być na dworze, gdyby domy miały się zawalić od wstrząsów.
Dzieci do tej pory rodzą się z anemią albo sześcioma palcami.
Innym miejscem gigantycznej katastrofy ekologicznej jest Jezioro Aralskie oraz rzeka Amu-Daria. Rzeka wpadała kiedyś do Jeziora Aralskiego, dzisiaj wysycha po drodze. Wszystko na skutek rabunkowej gospodarki prowadzonej przez ZSRR. Komuniści chcieli, aby Związek Radziecki stał się największym producentem bawełny na świecie. Trzy czwarte produkcji pochodziło z Republiki Uzbekistanu. Prawie wszystkie tutejsze kołchozy zajmowały się uprawą bawełny. Plantacje melonów, zbóż, ogrody niszczono i zastępowano polami bawełny. Przywódcy ZSRR marzyli także, aby tereny pustynne zamienić w plantacje bawełniane. W tym celu wykopano wiele tysięcy kilometrów kanałów nawadniających. Zmieniano bieg rzek, kierując je na pola, gdzie woda wnikała w glebę i ją niszczyła. Okazało się, że pod nieurodzajną pustynną ziemią zalegają duże złoża soli i solanka wydostawała się na zewnątrz. Skutek tego był opłakany – Jezioro Aralskie zaczęło wysychać. Jeszcze w latach 60. było to czwarte co do wielkości jezioro świata, dzisiaj wyschło już w 90%.
Miasto Mujnak, niegdyś port i największy ośrodek przemysłu konserw rybnych w Azji Środkowej, dzisiaj dzieli od wód jeziora sto kilometrów. Jedyną jego atrakcją turystyczną jest cmentarzysko statków, stojących pośrodku pustyni.
Jednak mimo tego w wielu rozmowach z napotkanymi po drodze ludźmi powraca nostalgia za czasami sowieckimi – Borys z Uzbekistanu: Za Związku Radzieckiego wszystko było lepsze. […] Olej jadalny był tani, chleb nie kosztował prawie nic, bilet lotniczy do Moskwy też niewiele – ciągnął – Pensje, które dostawaliśmy starczały dla całej rodziny. Teraz pieniędzy nigdy nie starcza, wielu z nas choruje.
Inny mężczyzna po sześćdziesiątce, obywatel Kazachstanu mówi: To były dobre czasy! Wszyscy mieli robotę, nie było różnic między ludźmi, wszyscy się kolegowali!
Związek Radziecki był dziwnym krajem, w którym możliwe były przedsięwzięcia, które nie udałyby się w innych państwach świata. Takim przykładem jest między innymi muzeum w uzbeckim mieście Fukus. Mieście położonym na pustyni. Państwowe Muzeum Sztuki w Nukus posiada drugą co do znaczenia kolekcję rosyjskiej sztuki awangardowej. A wszystko dzięki Igorowi Sawickiemu, który trafił do Karakałpacji (autonomicznej republiki w Uzbekistanie) w 1950 roku jako rysownik wyprawy badawczej do dawnego Chorezmu, gdzie w VI wieku przed naszą erą istniała wielka, postępowa cywilizacja. Sawicki osiadł tu na stałe, zbierając początkowo rękodzieło ludowe Karakałpacji. Później rozszerzył swoje zbiory na dzieła zapomnianych lub zakazanych artystów, niektóre z nich, jak grafiki Nadieżdy Borowej i Michaiła Sokołowa, powstawały w gułagach. Obrazy skupował od rodzin oraz wdów po artystach, stąd wziął się jego przydomek „przyjaciel wdów”. W 1966 udało mu się, po latach przekonywania miejscowych władz. otworzyć muzeum sztuki.
Najbardziej fascynująca jest relacja podróżniczki z podróży do Turkmenistanu. Najbardziej zamkniętego i, obok Uzbekistanu, najbardziej autorytarnego kraju regionu. Kraju, który odwiedzany jest raptem przez kilka tysięcy turystów rocznie, a wymagania wizowe są bardzo surowe. Prezydentem Turkmenistanu jest obecnie Gurbanguly Berdimuhamedow, osobisty dentysta poprzedniego prezydenta Nijazowa. Nijazow, zmarły w 2006 roku, wprowadził kult jednostki i ogłosił się Turkmenbaszą (ojcem wszystkich Turkmenów). Był autorem Ruhnamy (Księgi Duszy) – książki, będącej podręcznikiem kultury i historii Turkmenistanu oraz autobiografią prezydenta. W Aszchabadzie postawiono jej pomnik. Każdego wieczora ogromna księga otwierała się o określonej godzinie i przy akompaniamencie muzyki lektor deklamował kilka jej wersów.
Książka była lekturą obowiązkową w szkołach podstawowych oraz na uniwersytetach. Można dowiedzieć się z niej między innymi tego, że Turkmeni wynaleźli koło i robota. Zagraniczne firmy, które chciały zainwestować w kraju Turkmenbaszy musiały na swój koszt przetłumaczyć książkę oraz wydać ją w swoim kraju. Obecny prezydent odrzucił kult poprzednika i prowadzi nieco bardziej zniuansowaną politykę, zniósł między innymi zakaz działalności kafejek internetowych. Jednak już w 2010 roku przyjął przydomek Arkada (Protektor), a w 2012 r. pojawił się jego pierwszy pomnik.
W VIII-X wieku to tutaj było intelektualne centrum świata. To tutaj urodził się ojciec algebry – Muhammad ibn Musa al-Khwarizmi, a papier, który wówczas w Europie był towarem luksusowym, uznawano za tani produkt użytkowy. To tutaj Abu Rajhan Muhammad al-Biruni oraz filozof ibn Sina w 999 roku wdali się w spór intelektualny dotyczący między innymi teorii Arystotelesa, ruchu ciał niebieskich, życia na innych planetach i pochodzeniu świata. Po czajanach przy herbatce toczyły się dysputy o problemach filozoficznych.
Azja Środkowa to fascynujące miejsce, leżące niegdyś na trasie Jedwabnego Szlaku. Region, w którym dochodziło do spotkań cywilizacji Wschodu i Zachodu.
To kraje, które, poza Kirgistanem zarządzane są w autorytarny sposób, a jednocześnie ich mieszkańcy są niezwykle gościnni i przyjaźni. Kraje, które borykają się z biedą i emigracją zarobkową, a jednocześnie ich elity jeżdżą najnowszymi modelami Mercedesów.
Książka liczy sobie 512 stron, jednak czyta się ją jednym tchem. Jest to również zasługą świetnego tłumaczenia Marii Gołębiewskiej-Bijak.
„Sowietstany” będą ciekawą lekturą nie tylko dla osób, które interesują się tym rejonem świata, ale także dla fanów literatury faktu. Nie znajdziemy tu dogłębnych traktatów naukowych, Fatland opisuje historię Azji Centralnej jakby mimochodem, przy okazji odwiedzanych po drodze miejsc i ludzi, których spotyka. Autorka ma niezły zmysł obserwacyjny, a przede wszystkim dużą wiedzę o historii, kulturze i rzeczywistości politycznej Azji Środkowej.
Erika Fatland, Sowietstany. Podróż po Turkmenistanie, Kazachstanie, Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie, przeł. Maria Gołębiewska-Bijak, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2016, s. 512