Małe himalajskie królestwo od lat uchodzi za kraj szczęśliwości i tolerancji, współczesny Shangri-La, czyli buddyjski raj na ziemi. Tymczasem w sąsiednim Nepalu mieszka prawie 80 tysięcy uchodźców bhutańskich, wyrzuconych z kraju za odmienna wiarę.
Raz na rok, mniej więcej w maju, Olivier Bertin wkłada białą koszulę, zawiązuje krawat i wbija się w przyciasny garnitur. Francuz, mieszkający od 20 lat w Nepalu, wybiera się do Bhutanu. Można mu tylko zazdrościć, bo jedzie do najszczęśliwszego kraju na świecie, gdzie poziom zamożności kraju mierzy się nie dochodem narodowym brutto, ale wskaźnikiem szczęśliwości narodowej brutto, gdzie przyjaźni mieszkańcy, pokojowi buddyści, witają obcych ubrani w swoje tradycyjne stroje, gdzie żyje się skromnie, ale spokojnie i bez smutków. Na dodatek Olivier nie zapłaci za swój pobyt ustawowych 200 dolarów za dzień jak zwykły turysta… Bo Olivier jedzie na koszt Czerwonego Krzyża.
– Mam tour po bhutańskich więzieniach, sprawdzam czy więźniowie polityczni jeszcze żyją – śmieje się – A wiesz jak jest w takich miejscach w Azji. Nie jest lekko – dodaje.
Problemy z opozycją w kraju smoka, zaczęły się pod koniec lat 80. Król ogłosił „Bhutan dla Bhutańczyków”, bo obcych było za dużo, zagrażali jedności kraju, władzy króla i powinni odejść. Obcego łatwo można było namierzyć, nie nosił tradycyjnego stroju Dirglam namzha. A obowiązek noszenia tego stroju właśnie wprowadzono. Obcy, czyli Lhotshampa, mniejszość pochodzenia nepalskiego i w większości wyznawcy hinduizmu (w buddyjskim kraju), wyszli na ulicę. Podobno w zamieszkach, w stolicy Thimphu, zginęło pół tysiąca ludzi. Zaraz zaczęła się akcja czyszczenia kraju – na ciężarówki i do autobusów sprawnie zapakowano tysiące ludzi. Z Bhutanu uciekło ponad 107 tys. osób. W 2010 roku 30 tys. zostało przesiedlonych do USA i Europy, prawie 80 tysięcy wciąż gnieździ się w kilku obozach we wschodnim Nepalu. Są bezpaństwowcami, tak samo jak ci nieliczni, którzy zostali w Bhutanie.
Skąd się wzięli Nepalczycy w Bhutanie? Lhotshampa przybyli pod koniec XIX wieku do południowego Bhutanu, gdzie uprawiali ziemię leżącą odłogiem. Kolejne fale imigracji wiązały się z rozbudową infrastruktury i brakiem robotników. Według nowego prawa tylko osoby, które osiedliły się w kraju przed 1958 roku są Bhutańczykami. Nawet dzieci z mieszanych małżeństw nie podpadały pod tę kategorię. Podczas spisu powszechnego ustalającego narodowość doszło do nadużyć, a według ONZ, właśnie te 107 tysięcy uchodźców ma papiery potwierdzające obywatelstwo.
Pod koniec maja do Polski przyjechała Dorji Wangmo Wangchuck, żona króla Bhutanu. Serwisy donosiły o „niezwykłej wizycie królowej” i egzotycznym kraju szczęśliwych ludzi. Temat uchodźców nie pasował do romantycznego obrazka kreowanego przez władze Bhutanu, który napędza ekskluzywne wycieczki
– A turystów i tak nic nie przekona – wzrusza ramionami Bertin… – Wolą wierzyć w bajkę.
Warto jeszcze dodać, że ten „raj” to jeden z kilku krajów świata, w których za homoseksualizm można dostać karę dożywotniego więzienia.
a było tam któreś, że się tak zażarcie sprzeczacie? poza Dwakoty oczywiście
W 2008 r bylam w kilku wsiach w Bhutanie – syf kila i mogila. Moja znajoma Bhutanka jest pielegniarka, ktorej zadaniem jest zapewnianie tej bezplatnej opieki medycznej – czyli jedna wizyta pielegniarki w odleglej wiosce raz na 2 tygodnie. Tak to wyglada w praktyce. Z edukacja jest podobnie. Choc ostatnio bardzo duzo nauczycieli to wlasnie wolontariusze z Kanady (nie lubia wolontariuszy z USA), wiec powoli poziom sie podnosi.
O tej wysokiej pozycji kobiet, to moze tylko w ksiazkach etnograficznych. Jak sama prasa w Bhutanie donosi, jest narodowy problem bicia, gwaltu i przemocy wobec kobiet i czas zeby wladze sie do tego obudzily zanim bedzie za pozno.
Slumsy nawet w Thimphu istnieja, bylam, widzialam, nawet zdjecia pstryknelam. I o dziwo, zyja w nich rodowici Bhutanczycy.
Moj znajomy to wlasnie Nepalczyk urodzony i wychowany w Bhutanie. Mimo ze nie ma paszportu bhutanskiego, to dostal nepalski bez problemu. Skonczyl studia, pracuje w Thimphu za calkiem niezla kase. Wyjasnial mi troche o tej dyskryminacji Nepalczykow. Wg niego problem dotyczy osob ktore nie chca sie zintegrowac. Ci ktorzy sie zasymilowali, czyli jak jego rodzina, nie maja najmniejszego problemu, tyle ze na pozycjach rzadowych pracowac nie moga. I nie musza tez gho na codzien nosic, ale jak chca to moga.
http://www.styl.pl/magazyn/w-swiecie-kobiet/news-krolowa-na-krancach-swiata,nId,350777,nPack,1
http://www.wprost.pl/ar/247624/Szczescie-narodowe-brutto/?I=1478
P. S Przecież cztery królowe pochodzą właśnie z małej wioski, kilka godzin marszu od Phunaki
Pewnie wioska wiosce nie równa i wiele zalezy od polozenia geograficznego, ale na pewno nie jest tak ze dobrze żyje się tylko „elicie w Thimphu”
A skąd wiadomo że Bhutan to „Szwajcaria Himalajów”? Ano, stąd, że to Bhutan miał problem z emigrantami zarobkowymi z biedniejszego Nepalu i Bangladeszu, a nie na odwrót…
„p.s.2 rzucanie jakichś drastycznych przykładów o okaleczaniu dzieci jest czystą demagogią. A tylko przypomnę, że nasza wspaniała cywililacja osiągnęła taki postep dzieki najbrutalniejszej kolonizacji w dziejach.” Przepraszam, ale tego nie rozumiem. Co ma kolonizacja do tego jak dana kultura traktuje kobiety??
Oczywiscie, nie kwestionuje,że w tych niedostępnych wioskach żyje się gorzej niż w Thimphu, nawet z linków, które zamiesciłam to wynika. Ale z drugiej strony chyba jednak biedocie w Bhutanie żyje się nieco lepiej niż biedocie w Nepalu czy Indiach, nie głodują przynajmniej. Czy państwowa kasa to królewska kasa? Odkąd wprowadzili parlament to chyba niemożliwe. Nie mówię, że nic się nie ukryje przed okiem turystyAle z lotniska w Paro do Thimpu, albo do głównej atrakcji – „Tygrysiego Gniazda” trzeba kawałek przejechać- więc nie mozliwe zeby ukryło się WSZYSTKO.
P.S Naprawdę wolę kulture bhutanu, gdzie mimo niskiego PKB kobirty mają równe prawa, a w miejscach o silnej tradycji matrylokalnej nawet odrobine większe niż kulturę Arabii Saudyjskiej czy Dubaju, gdzie mąż ma prawo bić żonę za nieposłuszeństwo, i gdzie za wyjscie samej z domu grozi jej chłosta. Wolę kulture bhutanu, niż kulturę Indii, w której wdowy są wykluczone ze spoleczeństwa. Na dobrą sprawę chyba wolę kulture bhutanu, gdzie mąż był zobligowany odebrac poród i rozpieszczać żonę w połogu, niż traddycyjną kulture polskiej wsi, gdzie był co najwyżej zoobowiązany się upić z okazji narodzin potomka ;-)
Akurat informacje o wysokiej pozycji kobiet w buddyjskiej kulturze Himalajów są potwierdzone w bardzo wielu źródłach etnologicznych.
No i być może należy ostrożnie pochodzić do peanów królowej na cześć króla, czy do jej opisów działalności fundacji Tarayana, ale dlaczego miałaby nie napisac prawdy o swoim dzieciństwie czy małżeństwie swoich rodziców?
Nauczanie darmowe, ale na jakim poziomie? Ile jest szkół, ilu nauczycieli? Tego nie wiadomo. Tak jak piszesz, barierą są Himalaje, duże odległości. A własnie na wsi zyje najwięcej ludzi Czyli jak się im zyje? Na pewno gorzej niż elicie z Thimpu.
To samo z opieką zdrowotną – nie wiadomo ilu jest lekarzy, ile jest ośrodków zdrowia, gdzie są ulokowane i jaki jest do nich dostęp. Opieka zdrowootna jest darmowa ale czy coś warta? Tego nie wiemy. Piszesz, że rodzina królewska pomaga z własnych funduszy – skąd ma te fundusze? Czy nie przypadkiem państwowa kasa, to królewska kasa? Tego tez nie wiemy, bo jest blokada informacji, nie ma niezależnej prasy w Bhutanie.
Piszesz, że nic się nie ukryje się przed okiem turysty – czy turysta w Bhutanie może swobodnie podróżować? Czy tylko w zorganizowanej wycieczce za grubą kasę?
W Bhutanie jest trochę ludzi z Zachodu pracujących dla organizacji pozarządowych. Np. czerwonego Krzyża – ich relacje różnią się od relacji turystów. Może dlatego, że mogą swobodniej podrózować po kraju.
W Bhutanie edukacja i opieka medyczna są darmowe. Jedyną barierą w dostepie do nich jest ekstermalne ukształtowanie geograficzne Bhutanu, pewnie ludzie z wioski oddalonej o tydzień forsownego trekingu od miasta, nie mają równych szans. Z tego co słyszałam, cała rodzina królewska jest zaangażowana w różne projekty charytatywne dokładając się do nich ze swoich prywatnych funduszy:
http://www.bhutanobserver.bt/the-walking-tarayana/
http://www.prx.org/pieces/63798-the-queen-s-trek#description
http://www.bhutanmajestictravel.com/news/2008/2008-mandala-award-for-arts-and-humanitarian-achievement-hrh-ashi-kesang-wangmo-wangchuck.html
No i nie ma doniesień o slumsach czy umierających z głodu… pewnie to też zasługa niskiego zaludnienia
No i ludzie którzy najpierw odwiedzili Nepal lub północne indie, a potem Bhutan niemal jednoglosnie mówią o Szwajcarii Himalajów-, np nie ma żebrzacych dzieci czy naciagaczy- chyba pewnych rzeczy nie da się przed wzrokiem turysty ukryć.
PS a jakie masz te niezależne zrodła?
Nie wiem skąd ta pewność, że Bhutan to Szwajcaria Himalajów. Z gołego wskaźnika PKB? Bhutan b. dużo dewiz uzyskuje z turystyki – czy ta kasa idzie do zwykłych ludzi, czy do króla i elity? Tego nie wiadomo. W sumie o tym jak się żyje zwykłemu człowiekowi, trudno coś powiedzieć. Bhutan chwali się wskaźnikiem szczęsliwości, ale co to za wskaźnik nikt nie wie. Bo wszystkie konkretne dane statystyczne ukrywa. Np. nie mozna policzyć wskaźnika Human Development Index, którego składową jest np. poziom opieki zdrowotnej, poziom edukacji, dystrybucja dochodu narodowego w społeczenstwie (wskaźnik GINI), poziom nierówności społecznej. Skoro jest tam tak dobrze, to czemu nie ma tych danych? Bardzo dziwne..
p.s. squatować da się tylko niezamieszkane budynki…
p.s.2 rzucanie jakichś drastycznych przykładów o okaleczaniu dzieci jest czystą demagogią. A tylko przypomnę, że nasza wspaniała cywililacja osiągnęła taki postep dzieki najbrutalniejszej kolonizacji w dziejach.
p.s.3 byłbym bardzo ostrożny z cytowaniem królowej, naprawdę lepiej sięgać do niezaleznych źródeł..
A na marginesie marginesu ;-) wspomne jeszcze że kultura buddyjskiego bhutanu jest bardziej przyjazna kobietom niż hinduska. Fragment książki Ashi Dorji Wangmo:
„Urodziłam się 10 czerwca 1955 r., kiedy pierwsze promienie słońca dotknęły Nobgang, wsi w zachodnim Bhutanie w okręgu Punakha. Mój ojciec pełniący rolę akuszerki przeciął pępowinę zaostrzonym kawałkiem bambusa i podał mnie babci Ugay Dem. Rodzinna historia mówi, że podczas każdego porodu, matka okładała ojca po głowie, żeby doświadczył choć odrobiny jej cierpienia”
http://wysylkowa.pl/ks1156493.html
Królowa opisuje jeszcze równouprawnienie w obowiązkach domowych, prawo kobiet do dziedziczenia majatku, a nawet rozpowszechniony matrylokalizm
Pewnie użnasz, że „idylla, że aż skręca” :P , królowa siłą rzeczy obiektywna nie jest, ale nawet dzieląc to co pisze przez 4 i tak trzeba uznać że bhutan jet całkiem fajny na tle innych azjatyckich krajów
Jesteś chyba trochę idelistą, „żaden człowiek nie jest nielegalny”, ładne hasło, może i nielegalny nie jest ale może nielegalnie gdzieś przebywać. Bezdomnych którzy chcieliby zesqotować Twój dom, tez byś wyrzucił… No i kwestia realnych możliwosci : Bhutan jest czasem nazywany „Szwajcarią Himalajów” Poziom zycia jest tam wtższy niż w Nepalu albo Bangladeszu, raczej nie daliby rady przyjąc wszystkich chętnych emigrantów po otwarciu się.
No i na konieć: nie chcialabym abyśmy przyjeli od emigrantów obyczaj ubierania dziewczynek po pierwszej miesiączce w namioty z kratką na oczy. Ani nawet żebyśmy pozwali im tak traktować własne córki w naszych krajach. O obyczaju wycinania dziewczynkom łechtaczek nie wspominam nawet.
Tak, to całkiem mozliwe. Nawet wydaje .mi się, że jak tylko umrze XIV Dalajlama, to tybetański rząd może zostać wykopany z Dharamsali (McLeod). Wszyscy się teraz podlizują Chińczykom, wszyscy liczą na inwestycje, nawet Indie.
Odnośnie Karmaoy, mi raczej o sytuacje, która miała miejsce jeszcze za zycia poprzedniego XVI Karmapy, władze indyjskie nie wpuszczały jego uczniów z zachodu do jego ówczesnej siedziby, Rumteku (klasztoru, który V król Sikhimu, zbudował dla IX Karmapy) Porównywalne z sytuacją w której władze włoch nie wpuszczałyby katolików do Watykanu, mimo poręczenia papieża
aaa i jeszcze Karmapa – no tak zamieszanie, zwłaszcza z tym siedemnastym, jest okropne. Chyba nie jest to spór czysto religijny, ale też polityczny. Bardzo ciekawy temat!
Ciekawe z tym ślubem w rodzinie królewskiej. Wydaje mi się, że raczej Bhutan nie taki wspaniały jak świat go widzi (lub sam Bhutan chce się pokazać) niż że taki straszny. Wszędzie czytam jaka tam idylla, i aż skręca.. Bo przecież świat taki nie jest – tzn. czarno biały.
Co do imigrantów – wyrzucanie kogokolwiek nie jest rozwiązaniem, prowadzi do izolacji, zamkania się na świat. Trzeba negocjować, wymaga to dużo pracy i nie jest tak efektowne jak wyrzucanie. Zresztą prawa i obyczaju kraju się zmieniają, nie są czymś ustalonym na zawsze. Aha no i na koniec: uważam, że człowiek nie może być „nielegalny” :)))
p.s. dzięki za link, na pewno przeczytam!
Wogóle ta ksiązka pokazuje nieco inne spojrzenie na problem…
Ale czy uważasz, że wyrzucenie nielegalnych emigrantów, którzy nie chcą respektować praw kraju w którym się jakby nie było dobrowolnie znalezli jest łamaniem praw człowieka? Abstrahuje tu od przypadku Bhutanu i ewentualnych nieprawidłowości przy spisie, pytam in general.
Szerpowie są ludem etnicznie tybetańskim, wyznają buddyzm. Pewnie rzeczywiście konflikt przebiega na linii kultura buddyjska vs kultura hinduistyczna, chociaż z drugiej strony hinduiści mogą swobodnie w Bhutanie praktykować swoją religię. A w Sikkimie władze indyjskie raczej nie ułatwiają życia buddystom ( dość wspomnieć o trudnościach jakie mieli uczniowie XVI Karmapy w dostaniu się do jego siedziby, Rumteku)
A czy wiesz że jedna z sióstr czwartego króla Bhutanu wyszła za mąż za przedstawiciela ludności Nepalskiej? I rodzina królewska ten fakt zaakceptowała?
http://books.google.pl/books?id=m8U94l6xHlYC&pg=PA263&dq=king%27s+sister+Nepalese+Bhutanese&hl=pl&ei=LyMHTvGwMc2a-gaw_9DNDQ&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=1&ved=0CCwQ6AEwAA#v=onepage&q=king%27s%20sister%20Nepalese%20Bhutanese&f=false
Może nie taki ten Bhutan straszny jak go malujesz?
I jeszcze raz podkreślę: nie jestem pewien jaka była praktyczna róznica między autonomicznym Sikkimem od końca lat. 40. kiedy dyplomacją i obroną zajmowali się już Hindusi, a stanem Sikkim wchodzącym w skład federacji indyjskiej. Moim zdaniem, de facto Sikkim, nie był już samodzielny na długo przed rererendum, które zdecydowaały o wejściu do federacji.
No właśnie, to bardzo dziwne, że ludność nepalska głosowała w referendum za wejściem Sikkimu do federacji Indii, a nie do Nepalu. Przecież idea Wielkiego Nepalu jest wciąż silna w Nepalu, a Nepalczycy za bardzo Hindusów nie lubią. Za było aż 97 proc. głosujących. Może Indie się postarały o dobry wynik, albo monarchia była tak niepopularna?
Nepalska mniejszość napływowa pojawiła się w Sikkimi i w Bhutanie w XIX wielu, czyli nie tak znów niedawno. I niekoniecznie miało to związek z podbojami Nepalu, które skończyły się szybko bo już w 1814-15 roku (wojna z Anglikami). W ogóle mówienie o mniejszości nepalskiej we wscchodnich Himalajacch, to chyba duże uproszczenie, bo to w większości grupy Rai, Limbu, Tamangowie, Szerpowie itd. itd. Tacy super właściwi Sikkimczycy są Lepczami (13 proc) i inną grupą pochodzącą etnicznie z Tybetu.
Państwo i przynalezność narodowa jest zachodnim wynalazkiem i nie bardzo jest sens kłócić się o to kto jest prawdziwym Bhutanczykiem albo Sikkimem. Natomiast nie można usprawiedliwiać przymusowych przesiedleń i łamania praw człowieka. Gdziekolwiek, czy to jest „Twierdza Europa”, USA czy Bhutan. Tak na marginesie: Amnesty International od lat trąbi, że z prawami człowieka w USA nie jest dobrze – dotyczy to też imigrantów.
Ale włączenie Sikhimu do Indii odbyło się o ile mi wiadomo demokratycznie, głosami ludności nepalskiej która juz była wtedy większością. Poza tym chodzi jednak o mniejszość napływową, nie o mniejszośc która znalazła się w granicach obcego państwa z powodu powojennycjh przesunięć granic, i która powinna być wdzięczna, że znalazła się w enklawie względnego dobrobytu, a nie wszvzynac zamieszki. No i jednak jeśli liczba emigrantów wynosi 1/3 mieszkańców kraju zaczyna się problem… A granicy w Himalajach raczej trudno upilnować. USA też wyrzuca nielegalnych emigrantów, nawet jeśli ich dzieci urodziły się w USA, a nikt nie krzyczy o czystkach etnicznych, mimo że USA jest wielkim krajem i bogatym..
Nie ma dobrego argumentu usprawiedliwiającego łamanie praw człowieka. A ten nacjonalistyczny jest już chyba najgorszym z możliwych. Zwłaszcza, że Bhutam chce byc widziany jako kraj buddyjski i tolerancyjny.
Indie od początku dążyły do włączenia Sikkimu do Indii i w 1947 r. przejęły dyplomację i obronę tego kraju. Sikkim już wtedy był państwem fasadowym. Potem Indie przy pierwszej okazji wykorzystały zamieszki przeciw monarchii, żeby włączyć Sikkim do federacji.
Tymczasem Bhutan, pięciokrotnie większy niz Sikkim, prowadzi własną politykę zagraniczną i posiada własną armię. Najnowszy traktat z 2007 roku to potwierdza (wcześniejszy podpisany był w 1949 r.).
A co z casusem Sikhimu, który z powodu mniejszości Nepalskiej utracił niepodległość?Trudno się dziwić że Bhutan chce uniknąc powtórzenia się historii….