Święte Indie

Dalrymple, łącząc fachową wiedzę i historie ciekawych bohaterów, podjął próbę opisania nieuchwytnej indyjskiej duchowości. I wyszedł tej próby zwycięsko.

W reportażu najważniejsze jest pierwsze zdanie, tak twierdzi Mariusz Szczygieł. I ma rację. Dziewięć historii, które składają się na „Dziewięć żywotów…” można podzielić na te, które porywają już od pierwszego zdania, oraz te – które owszem są interesujące, ale wymagają, by czytelnik zaufał autorowi i pozwolił prowadzić się przez kilka stron zawiłej terminologii, by w rezultacie dotrzeć do interesującej historii i bohatera, przez pryzmat którego, pozna kolejną indyjską religię.

„Zanim napijesz się krwi – powiedziała Maniśa Ma Bahirawi – musisz najpierw znaleźć właściwe zwłoki.” Tak zaczyna się – w mojej ocenie – najciekawszy tekst, opowiadający o wyznawcach bogini Tary. Ludzie ci większość życia spędzają pośród pól kremacyjnych w miasteczku Tarpith w Bengalu. Wielbią swoją boginię, składają jej krwawe ofiary i pośredniczą między nią a wiernymi, którzy tłumnie przybywają na tereny spalania zwłok w bezksiężycowe noce, by pomodlić się o poprawę życia, powodzenie w interesach, czy inne wybrane łaski.

Darlymple w swojej książce przybliża także życie mniszek dźinijskich, tancerzy tejjam, dewadasi, malarzy i śpiewaków – parów, wędrownych bhopów, sadu, joginów nath, fakirów i sthapatów. Historia każdego z tych wierzeń jest zarazem opisem losów konkretnego wyznawcy. Autor pokazuje drogę, która doprowadziła każdego z bohaterów do pełnego oddania swojemu bogu lub bogom. Czasami jest to kontynuowanie wielopokoleniowej tradycji, jak w przypadku Srikanda Stapathy, który tak jak jego ojciec, dziad i pradziad, rzeźbi święte posągi bogów. Innym razem, o wstąpieniu na drogę wiary zdecydował przypadek.

Tak było u Prasannamati, która została mniszką dźinijską, wbrew woli swojej bogatej, kupieckiej rodziny.  Dla kolejnych, podążanie ścieżką wiary jest jedynym sposobem na godne życie. Co pokazuje historia niewidomego Kanai, który mając kilkanaście lat przyłączył się do baulów – śpiewających filozofów, by po jakimś czasie stać się najsłynniejszym z pieśniarzy.

„Dzięwięć żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach” obfituje także w bardzo konkretne i szczegółowe informacje dotyczące każdego z wyznań. Trudno zdecydować, czy jest to największa wada, czy zaleta książki. Z jednej strony, nagromadzenie specjalistycznej terminologii związanej z każdym z wyznań, utrudnia zapamiętanie myśli przewodniej poszczególnych religii i zmusza laików do częstego zaglądania, do znajdującego się na końcu książki, słownika. Z drugiej strony sprawia, że pozycja będzie ciekawa także dla osób, które poszukują nie tylko lekkiej, łatwej i przyjemniej książki o Indiach, ale także rzetelniej, ciekawej i bardzo sprawnie napisanej skarbnicy wiedzy.

William Dalrymple „Dziewięć żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach”, przekł. Saba Litwińska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012, 300 stron

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 5 + 6

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.