Zima w tropikach – to brzmi śmiesznie. Jaka zima, o czym my w ogóle mówimy? 10 stopni na plusie w grudniu to w ogóle jest zima? Hahaha…
Jest oczywistą oczywistością, że temperatury „zimą” w takim Hong Kongu się nawet nie umywają do tych polskich. Według tutejszego obserwatorium, w grudniu 2011 średnia temperatura wyniosła 17 stopni Celsjusza – na plusie, rzecz jasna. W dzień Bożego Narodzenia było 10 st. C, w pierwszych dniach stycznia 2012 słupek rtęci pokazywał przeciętnie 15 st. C. Żyć, nie umierać!
Wszystko byłoby super, gdyby nie jeden drobny szczegół – mieszkania w Hong Kongu nie mają centralnego ogrzewania. Żadne mieszkania, ani nowe, ani stare, ani luksusowe, ani te mniej wypasione. Nie ma kaloryferów i już! I niestety, to powoduje że temperatura wewnątrz jest bardzo zbliżona do tej na zewnątrz – co oznacza około 15 st. C w mieszkaniu. I powiem Wam, że to jest cholernie zimno! Zwłaszcza, jeżeli rano trzeba się wykopać spod ciepłej kołdry i iść do łazienki… Brrr!
Sytuację pogarsza dodatkowo bardzo wysoka wilgotność. Sama nie wiem, jak to jest możliwe, ale przeciętna wilgotność zimą wynosi w Hong Kongu 80-95%…, co w połączeniu z wiatrem rzędu 40 km/h daje odczuwalną temperaturę niższą o 7-8 stopni niż w rzeczywistości! Oznacza to ni mniej ni więcej, że jeśli termometr pokazuje +15 st. C, to wychodząc na dwór poczujesz się jakby było +7 st. C. A – znów według obserwatorium – w grudniu 2012 było aż sześć dni, w których temperatura nocą spadła poniżej 12 st. C, i był to najzimniejszy grudzień od 25 lat. Brrrr!!
Nic więc dziwnego, że w połowie listopada Honkies masowo wyciągają kozaki, czapki, rękawiczki, szaliki oraz puchowe kurtki – sama tak zrobiłam! A do pracy, w której niestety klimatyzacja jest włączona non-stop, czasami zakładam dwa swetry. Moi koledzy siedzą przy biurkach w szalikach i kurtkach, ja natomiast często pracuję w rękawiczkach (nie, to nie dowcip – naprawdę w biurze zakładam rękawiczki!). Gorącą herbatę piję po prostu litrami i nie zważając na zgorszone spojrzenia współpracowników – Chińczyków dolewam sobie do niej soku porzeczkowego :)
Mieszkania ogrzewa się natomiast grzejnikami, w listopadzie większość supermarketów robi promocje typu „trzeci grzejnik za pół ceny” albo „-15% na wybrane modele”. Muszę przyznać, że towar rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Sami mamy dwa – jeden jest włączony przez cały czas w pokoju naszego syna, drugim ogrzewamy łazienkę. Do sypialni grzejnika nie kupiliśmy (nie bardzo mamy miejsce na przechowywanie tych grzejników latem – w HK nie ma piwnic), ale ostatnio doszliśmy do wniosku, że jednak to był błąd. Następnej jesieni na pewno go naprawimy!
Data publikacji na stronie: 11.02.2012