W skład terytorium Indonezji wchodzi aż 17 tysięcy wysp. Sumatra to pierwsza z odwiedzonych przeze mnie. Podstawowym atutem tej wyspy jest niewielu turystów. Ma to nie tylko wymierne korzyści finansowe, ale także towarzyskie.
Dla miejscowej ludności z Padang (etnicznie należącej do grupy Minangkabau) jesteśmy taką samą atrakcją jak oni dla nas. Minangkabau mają kultywują zwyczaj merantau, czyli „podróżuj, dopóki znajdziesz swoje szczęście”. Dlatego też tę ludność można spotkać na całym terenie Sumatry oraz poza nią. Z tego samego powodu i ja się tu znalazłam. Mogę powiedzieć, że merantau to również moja filozofia.
Na Sumatrze dzień zaczyna się nagle. Słońce jakby nie wschodzi, tylko pojawia się znienacka na niebie. Równie szybko i niespodziewanie nastaje noc. O 18:30 jest już całkiem ciemno. Codziennie po południu pada deszcz. Najpierw pojawiają się pojedyncze krople, a po upływie kilku minut rozpoczyna się burza. Całość trwa około 20 minut i nie wpływa na poziom temperatury, która oscyluje między 28-31 stopni bez względu na porę dnia czy nocy.
Nie ma tu typowych atrakcji turystycznych. Jest za to sto wulkanów (15 nadal czynnych) oraz sporo wzgórz porośniętych dżunglą. Niezliczona mnogość gatunków drzew, pnączy i paproci oraz odcieni zieleni, które aż mienią się w oczach. Trudno stwierdzić, gdzie kończy się jedna roślina, a zaczyna kolejna.
Padang znajduje się pomiędzy Oceanem Indyjskim, a pasmem gór Bukit Barisan. Jest to małe miasteczko, które w zasadzie ciągnie się wzdłuż jednej głównej ulicy Jl M Yamin. Do lotniska jest ok 20 km, które można przebyć miejscowym autobusem za 18 tys. rupii lub taksówką za 100tys. rupii. Najbardziej podoba mi się tu plaża i kolorowe łódki rybackie.
podoba mi się ten ich zwyczaj i zarazem Twój – merantau…