Skalne grobowce w Myra

Listy do pana Antoniego. List drugi.
Skalne grobowce w Myra

Po wczesnym śniadaniu i tureckiej kawie, która tak zachwyca Anię, a do której ja nie mogę się przekonać, wyruszyłyśmy obejrzeć pochodzące z V – IV w. p.n.e. skalne grobowce.


Nigdy, panie Antoni, nie mogłam zrozumieć ludzi, którzy prawie przez całe życie przygotowywali dla siebie miejsce pochówku. Z drugiej jednak strony, to dzięki ich zapobiegliwości możemy podziwiać takie cuda jak nekropolia w Myra.
Licyjczycy sztukę kamieniarską opanowali do perfekcji. W stromych, górskich zboczach wykuli tysiące przepięknych, monumentalnych grobowców. Do tej pory odnaleziono ich tysiąc osiemset pięć. Ile jeszcze czeka na odnalezienie? Ile uległo całkowitemu zniszczeniu?

Cechą charakterystyczną licyjskich grobowców jest ich lokalizacja. W odróżnieni od innych kultur, w których miejsca pochówku zmarłych znajdowały się zwyczajowo poza terenami mieszkalnymi, w Licji grobowce były integralną częścią miasta.

Góry Taurus zbudowane są głównie z wapieni, dzięki czemu prace kamieniarskie nie sprawiały budowniczym zbyt dużych kłopotów, a mimo to wykucie jednego grobowca trwała średnio 35 lat.
Wyobraź pan sobie, panie Antoni, wiszącego kilkadziesiąt metrów nad ziemią kamieniarza, który mozolnie dłutkiem i młoteczkiem – puk-stuk, puk-stuk – tworzy prawdziwe cuda. A w dole stał przyszły użytkownik wykuwanego właśnie lokum i pokrzykiwał:

  • Przesuń mi pan to okienko bardziej w prawo, bo będę miał za mało słońca, a ta kolumienka coś zwichrowana, pionu nie trzyma. Popraw pan to, panie majster, bo czas ucieka. Za piętnaście lat i trzy dni ma być skończone, bo jak nie, to po premii polecę.
  • Nie martw się pan, będziesz pan zadowolony. Nasz klient, nasz pan – odpowiadał z góry majster i poprawiał, stukał, pukał, a zleceniodawca sprawdzał, przymierzał się, marudził.
    W czterokolumnowe grobowce przeznaczone były dla jednej osoby, w sześciokolumnowych spoczywały całe rodziny. Dachy zwieńczające grobowce przypominają odwróconą łódkę. Według licyjskich wierzeń ludzie dryfują w łodzi po rzece życia. W chwili śmierci ich łódź przewraca się, a dusza szybuje do nieba. Pomagają im w tym skrzydlate istoty podobne do syren lub nasze swojskie bociany.
    Stoję zadumana, zadzieram głowę, mrużę oczy. Oglądając te stare reliefy, inskrypcje i malowidła wzruszam się niezmiernie. Bo jak tu nie wzruszyć się widząc płaskorzeźbę, na której zrozpaczone dziecko żegna zmarłego ojca? Jak nie wzruszyć się dowiadując, że Moskisz żegna Filistę, córkę Demetriusza, którą kochał nad życie. Jak nie wzruszyć się, wiedząc że dawno temu, na tym samym miejscu, stali zrozpaczeni ludzie żegnający swoich najbliższych? Ja, panie Antoni, w takich miejscach wzruszam się zawsze.
    Ale w Myra ocalała nie tylko nekropolia. Tuż obok niej znajduje się wspaniały, rzymski teatr.
    Teatr – nie amfiteatr. Czy to nie dziwne, panie Antoni, że tak wielu ludzi myli te dwa pojęcia?
    A przecież to takie proste. Teatr to budowla, która z jednej strony ma sceną, a przed sceną znajduje się widownia. Amfiteatr – scena pośrodku, a widownia dookoła niej. W teatrze wystawiano sztuki teatralne, w amfiteatrze odbywały się wyścigi, pokazy lub walki gladiatorów.
    Pierwszy wybudowany w Myrze teatr, w czasie trzęsienia ziemi w 141 roku, uległ zniszczeniu.
    Licyjczycy byli zdruzgotania. Jak tu żyć bez teatru. Na szczęście miasto należało do jednych z najbogatszych w Licji. Kiedy tylko uprzątnięto gruzy i przykryto dachami domy, zabrano się do budowy nowego, prawdopodobnie największego i najpiękniejszego teatru w całej Licji.
    Zachwycał bogatymi zdobieniami – rzeźbami, płaskorzeźbami, freskami. Do dziś przetrwały dwa ogromne wejścia po obu stronach orchestry (centralna część teatru usytuowana pomiędzy sceną a widownią) i bogato zdobiony budynek skene (scena). Teatr ma średnicę 110 metrów i 36 rzędy kamiennych siedzeń.
    Spaceruję dookoła i oglądam leżące na ziemi przepięknie zdobione, ocalałe fragmenty budowli. Jaka szkoda, że nie można poskładać ich jak klocki Lego, usiąść na widowni i podobnie jak dawni mieszkańcy Myra, delektować się jego pięknem.
    Przy wyjściu podchodzi do mnie sprzedawca pamiątek i rozglądając się trwożnie mówi szeptem:
  • Mam dla ciebie kamień z grobowca. Popatrz tu są jeszcze ślady dłuta. Oryginalny oryginał. Taki rarytas to tylko u mnie. Dwadzieścia euro. Tylko dla ciebie. Jedyna okazja.

  • Nie daję się naciągnąć – takich oryginalnych oryginałów leży tu pełno. Gdyby każdy chciał coś wynieść, już dawno nie byłoby tego miejsca.
    Sprzedawca, lekko obrażony, podchodzi do kolejnej osoby – mam dla ciebie …
Teatr

Wieczorem siedzimy nad basenem. Nad nami rozgwieżdżone niebo, rozmawiamy, śmiejemy się, nigdzie nam się nie śpieszy – odpoczywamy.

kawa po turecku

P.s.
Obiecałam panu przepis na kawę po turecku.
Kawa po turecku – Czarna jak noc, gorąca jak piekło i słodka jak miłość
• Do przygotowania kawy używamy zimnej wody
• Kawa nie może się zagotować
• Do kawy nie dodajemy mleka, ani śmietanki
• Moc kawy zależy od tego, ile razy będziemy ją parzyć
• Kawę parzymy w tygielku, a podajemy ją w specjalnych malutkich filiżankach demitasse
Ziarna kawy muszą być zmielone na pył. Tygielek napełnia się wodą do połowy i wsypuje kawę – tradycyjnie jedną łyżkę na turecką filiżankę. Będzie to napój bardzo mocny i aromatyczny. Przed zagotowaniem dodaje się cukier i ewentualnie cynamon lub kardamon. Następnie wszystko należy wymieszać – jest to jedyny moment, kiedy można to zrobić. Tygielek stawia się na ogniu i gotuje się bardzo powoli, aż na powierzchni powstanie piana, która zacznie unosić się do góry niczym gotowane mleko. Wówczas należy gotowanie przerwać i rozlać napar do filiżanek. Ważna jest precyzja i wyczucie. Przerwanie gotowania zbyt wcześnie spowoduje, że nie wytworzy się tak istotna dla smaku piana. Zbyt długie gotowanie spowoduje, że piana opadnie, a kawa nabierze zbyt gorzkiego posmaku.

Na koniec jeszcze mała ciekawostka o tureckich zwyczajach związanych z kawą.
W Turcji w dalszym ciągu większość małżeństw jest aranżowana. W czasie pierwszego spotkania obu rodzi, potencjalna narzeczona idzie do kuchni zaparzyć kawę. Jeśli poda ją słodką jak ulepek to znak, że całym sercem jest za chłopakiem. Gorzka kawa w filiżankach oznacza, że dziewczę się waha, że jeszcze nie jest zdecydowana, że prosi o czas do namysłu. A jeśli w kawie zamiast cukru znajdzie się sól, nie jest to dobra wiadomość dla chłopaka. W taki sposób dziewczyna oświadcza, że nie chce tego związku. Nie oznacza to jednak, że sprawa jest przegrana. Jeśli rodziny się dogadają, to słona kawa nie zadziała.

Be Sociable, Share!
    Tagi: , ,

    Podobne

    Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 4 + 8

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.