Radio po japońsku, rosół po japońsku

Bardzo lubię słuchać radia i nieodłącznym elementem mojego życia jest muzyka. W Polsce – Radiowa Trójka, której słucham z przyjemnością, a w Japonii FM Nagano – słucham z przymusu w samochodzie jadąc do pracy, bo nic innego w tych górach nie odbiera…

Wbrew pozorom to, że większość piosenek jest po japońsku, a czasami chciałoby się usłyszeć coś nostalgicznego ze starego kontynentu, nie jest najgorsze. Straszne jest to, że w Japonii nawet w radiu bez przerwy mówi się o jedzeniu…

Japończycy uwielbiają jeść i jedzą wszystko, wszędzie, w najrozmaitszych kombinacjach (na przykład – bułka z krokietem, bułka z ziemniakiem i ryżem, bułka z ikrą dorsza… to chyba najbardziej kuriozalne pieczywo, jakie sprzedawane jest w piekarni najbliżej domu). Podróże to nie tylko nowe miejsca, ale i nowe smaki, więc dla mnie również japońskie jedzenie jest bardzo ciekawe. Niemniej jednak japońska kultura rozmawiania o jedzeniu od zawsze budzi we mnie mieszane uczucia, gdyż zastanawia mnie, czy oni mówią serio?

Rozumiem potrzebę skomentowania obiadu, przygotowanego przez panią domu, który zawsze jest pyszny… (Oishii desune = To jest pyszne). Rozumiem nawet radość z oglądania w telewizji celebrytów konsumujących wszystko od sushi po spaghetti z ikrą dorsza, oczywiście wszystko jest bardzo pyszne… (Zastanawia mnie jednak, czy Japończykom nie przychodzi po prostu do głowy żadna wątpliwość, czy aby na pewno to, co jedzą prezenterzy w programach telewizyjnych jest takie… pyszne…, w moim odczuciu 90% wyrazów twarzy celebrytów mówiących „oishii desune…” trąci sztucznością, no ale co tu dużo mówić, nie mogą przecież powiedzieć, że to co jedzą w tym momencie jest ohydne i nigdy więcej tego nie spróbują).

Nie rozumiem, zupełnie nie rozumiem i nie znoszę programów radiowych o jedzeniu… zwłaszcza, że wypełniają one 90% czasu antenowego, kiedy jadę do lub wracam z pracy: wnętrze samochodu wypełnia się miękkim, przyjemnym głosem spikerki, która oświadcza, że przeprowadziła eksperyment i do japońskiego curry przez dwa lata dodawała po prostu wszystkie możliwe składniki. Konkluzja: nie ma takiego produktu spożywczego, który nie pasowałby do curry… I tak przez 90 minut… (jak w Forreście Gumpie, kiedy Babba – przyjaciel Forresta z wojska – zaczyna  wymieniać dania z krewetek: są koktajle z krewetek, curry z krewetkami, krewetki po kreolsku, szaszłyk z krewetek…).

Gdy wieczorem około 22.00 wracam z pracy zdarza się, że FM Nagano nadaje utwory w języku angielskim: kobieta ciepłym, niskim altem jazzując delikatnie śpiewa o jesieni, deszczu za oknem, ogniu w kominku, przy którym rozgrzewa zziębnięte dłonie. Już mam nadzieję, że chociaż o tej porze FM Nagano to radiostacja na miarę moich potrzeb, gdy śpiewaczka z angielskiego przechodzi na japoński i zaczyna refren: „oishii yakiimo, oishii yakiimo” (pyszny pieczony ziemniak, pyszny pieczony ziemniak).

Szczerze mówiąc nie wiem, jak to możliwe, że Japonki są takie chude, bo tutaj na każdym kroku pojawia się jedzenie: w gazetach, telewizji, radio… do znudzenia. Każde miasto, każda wieś ma swój ramen, swoje danie z tego lub tamtego, swój oryginalny sos sojowy, swoją jedyną na całym świecie rybną kostkę rosołową. Oczywiście sprawia to, że kuchnia japońska jest bardzo różnorodna, ciekawa i daje zwiedzającym kraj turystom. Zarówno z Japonii jak i zagranicy, nieograniczone możliwości konsumowania, próbowania, smakowania najrozmaitszych potraw…

Oglądanie gotowania w japońskiej telewizji jest ciekawe, bo Japończycy „jedzą wszystkimi zmysłami”: danie musi pachnieć, wyglądać, mieć zaskakującą lub odpowiednią konsystencję, kolory, dekoracje i smak. Kiedy można obejrzeć jedzenie, jest miło. Jeśli można go powąchać, spróbować i połknąć – z pewnością jeszcze milej.  Ale słuchanie o jedzeniu z perspektywy gaijina, który nie zna większości japońskich potraw przez 90 minut jazdy samochodem do pracy to tragedia… już chyba wolałabym słuchać disco-polo albo przemówień polityków. Nie jestem do końca pewna czy moja antypatia do FM Nagano wynika z bariery językowej… często rozumiem, co aktualnie spikerka gotuje na antenie, a jednak nie rozumiem zaskoczenia w głosie rozmówcy pytającego: „ O! to do curry można dodać brokuły?!/ słodkie ziemniaki?!/ cukinię?! / itp.?!/ itd.?! Zero polityki, minimum muzyki, maksimum jedzenia – tak można podsumować audycje FM Nagano.

Ponieważ pracuję na pół etatu, dużo czasu spędzam jako żona i matka w pełnym wymiarze godzin w kuchni, ale do gotowania słucham muzyki, a nie FM Nagano. Ostatnio przerzuciłam się na dojazdy do pracy pociągami, bo 90 minut w pociągu to czas wykorzystywany przeze mnie w 100% na naukę hiszpańskiego i lekturę literatury iberoamerykańskiej, a nie stracony na zastanawianiu się: „O co tu chodzi? Dodawanie do curry różnych składników to normalna rzecz –  po prostu wrzucam, co jest w lodówce. Jak to może być zaskakujące?!”

Myślę, że napiszę książkę kucharską dla Japończyków po japońsku o bezczeszczeniu ich japońskiej kuchni przez gaijińską kuchtę wprowadzającą polskie innowacje do zupy miso lub japońskie do polskiego rosołu (na koniec podam przepis, bo wyszedł naprawde pyszny). Znając zamiłowanie Japończyków do jedzenia, sprzeda się jak ciepłe bułeczki. Gdyby wśród czytających znalazła się osoba zainteresowana wydaniem polskiej wersji tej książki proszę o kontakt ;)

Rosół po japońsku

Składniki:
– dwie duże marchewki
– niezbyt duży seler naciowy
– por
– pierś lub polędwiczki z kurczaka
– kostki rosołowe
– jajko

Sposób przygotowania:
Pokroić warzywa i mięso według swego uznania (ja pokroiłam tak, by dało się je łatwo jeść pałeczkami), zalać wodą i gotować, aż zmięknie marchewka a mięso nie będzie surowe. Dodać kostki rosołowe do smaku, sól i pieprz oraz roztrzepane jajko. Z pewnością można dodać pietruszkę, to będzie jeszcze smaczniejsze. (Seler naciowy wykorzystałam, ponieważ trudno jest dostać tutaj seler korzeniowy, podobnie jak pietruszkę).

Gorąco polecam i życzę smacznego!

Publikacja na stronie: 18.11.2011

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    1. dwakoty pisze:

      Hmmmm… u nas o jedzeniu jest moze 5 minut co rano, przypomnienie o zjedzeniu sniadania i to tyle. Oprocz tego to pogoda i traffic na okraglo i reklamy tak durne, ze mozg sie w sieczke od samego sluchania zamienia. Ale przynajmniej nasze lokalne radio gra w miare znosna muzyke – o dziwo w duzej mierze klasyczny rock po angielsku :-)

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 5 + 2

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.