Prowincja Phetchaburi znajdująca się górnej części południowej Tajlandii jest regularnie omijana przez turystów. Wszystko przez niefortunną lokalizację – pomiędzy Bangkokiem a niezwykle popularnym południem Tajlandii. Takie podejście to jednak duży błąd, ponieważ Phetchaburi ma do zaoferowania znacznie więcej niż mogłoby się wydawać.
Dawny Syjam
Miasto Phetchaburi, będące stolicą prowincji o tej samej nazwie, nazywane jest „Żyjącą Ayutthayą”. Nazwę tę zawdzięcza historii. Już od XI wieku, podczas panowania Imperium Khmerów, miasto zaczęło odgrywać ważną rolę, będąc głównym portem łączącym Ayutthayę i Sukhothai z resztą żeglującego świata. W XIII i XIV wieku podczas rozkwitu Królestwa, Phetchaburi jeszcze bardziej zyskało na znaczeniu jako najważniejszy port Półwyspu Syjamskiego łączącego nie tylko Ayutthayę, ale też Birmę z morskimi handlarzami. Miasto rozwijało się, budowano tu świątynie, oraz przechowywano część skarbów. W czasie ataku armii Birmańskiej na Królestwo na początku drugiej połowy XVIII wieku, Phetchaburi zostało nietknięte. W przeciwieństwie do ówczesnej stolicy Tajlandii, Ayutthayi, zachowały się wszystkie skarby i świątynie. Prowincja jednak została opuszczona przez jej mieszkańców. Dopiero w 1845 roku, król Rama IV zainwestował w odrodzenie się miasta. Phetchaburi nigdy jednak nie powróciło do dawnych czasów świetności.
Spacer po świątyniach
Spacerując po mieście Phetchaburi naprawdę można poczuć dawną świetność i wyjątkowość tego miejsca. Centrum miasta wypełnione jest starymi, drewnianymi budynkami. Co kilka kroków wyrastają zabytkowe, dobrze zachowane świątynie. Wszędzie przemykają buddyjscy mnisi odziani w szafranowe szaty. Przy każdej świątyni palą się kadzidełka, wypełniające swoim zapachem każde najmniejsze miejsce w naszych nozdrzach. Wszystkie z dwudziestukilku świątyń są wyjątkowe. Wyróżnić jednak można wysoką Wat Matathat widzianą z każdego miejsca w centrum miasta.
Będąc w Phetchaburi nie można nie ominąć zamku Khao Wang i świątyni Phra That Chom Phet na szczycie góry, na którą najłatwiej jest wjechać kolejką linową. Wejście na teren obu to koszt 40 B (3,50 PLN). W poniedziałki u stóp góry rozkłada się Nocny Market, podobno jeden z największych w całym kraju.
Niesamowie jaskinie
Kilka kilometrów dalej znajdują się dwie jaskinie – Khao Luang i Khao Bandai-It. Przyznać należy, że niewiele jest takich miejsc w Tajlandii, jak jaskinia Khao Luang. Ogromna, wypełnioną masą długich, zwisających stalaktytów, z niewielką w porównaniu do całości dziurą, przez którą przedostają się pojedyncze promyki słońca. Wszędzie ustawione są setki posągów Buddy. Niektóre z nich wysokie nawet na kilkanaście metrów. Największe wrażenie robi leżący Budda, zwłaszcza, jeśli spojrzymy na niego z wewnątrz drugiej, połączonej przejściem jaskini. Przed wejściem można spotkać ciekawskie i niezwykle psotne małpy, które są gotowe ukraść każdą pojedynczą rzecz. Trzeba się więc mieć na baczności.
Jaskinia Khao Bandai-It oddalona jest o kilka kilometrów od Khao Luang. Szczerze mówiąc, jeśli zaczniemy wycieczkę od jaskini Luang, Bandai-It może nas troszkę rozczarować, chociaż także jest warta odwiedzenia. Przy wejściu na teren jaskini i świątyń, trzeba naprawdę uważać na tutejsze psy, które są strasznie nieufne, a czasem nawet i agresywne. Najważniejsze się nie bać i iść odważnym krokiem. W razie zagrożenia najlepiej krzyknąć lub tupnąć nogą. Lepiej unikać psów idących bezpośrednio za plecami, bo nigdy nie wiadomo kiedy postanowią ugryźć.
Cha-am i Hua Hin
W niewielkiej odległości od Phetchaburi znajdują się dwa nadmorskie miasteczka: Cha-am i Hua Hin. Jeśli mamy jeden dzień więcej w podróży, warto odwiedzić przynajmniej jeden z nich i zrelaksować się na plaży. Cha-am jest bliżej, bo niecałe 30 km od Phetchaburi. Dojechać tam można minivanem zatrzymującym się na drodze szybkiego ruchu niedaleko Tesco. Podróż trwa około 25 min, a cena to jedyne 30 B (2,60 PLN). Z tego samego miejsca, za 10 B więcej, dojedziemy do Hua Hin (półtorej godziny).
Cha-am to typowe wypadowe miejsce dla młodzieży Bangkoku. Trudno uświadczyć tutaj zachodniego turystę. Plaże są czyste i piaszczyste. Ceny niższe niż w popularnych wśród turystów Pattaya lub Phuket. Warto kupić tu także ubrania. Wzdłuż plaży rozciągają się setki sklepów i restauracji. Warto wypożyczyć sobie rower i pojeździć po okolicy. Godzina jazdy to zaledwie 10 B (87 gr).
Hua Hin jest bardziej turystycznym miejscem, powoli dościgając Pattayę. Niestety, rosnąca popularność tego miejsca niesie za sobą także rosnący rynek seks-turystyki.
Park ze zwierzętami
Mówiąc o Phetchaburi, nie sposób nie wspomnieć o Kaeng Krachan National Park – największy park krajobrazowy w całej Tajlandii. Wejściówka kosztuje 200 B za dzień (17 zł). Oprócz wspaniałej przyrody, można spotkać się oko w oko z żyjącymi dziko słoniami, tygrysami, jeleniami, niedźwiedziami, dzikami, nosorożcami oraz niezliczoną ilością gatunków ptaków.
Aby dojechać do tego dużego na 3000 m.kw. parku trzeba mieć własny transport, lub złapać songtaew (autorikszę) z centrum miasta. Rabieng Rim Nam Guest House, w który ma pojedyncze (120 B) i podwójne (240 B) pokoje, organizuje specjalne jedno- lub kilkudniowe toury po Kaeng Krachan.
Jak dojechać?
Do Phetchaburi najłatwiej dojechać minivanem z Victory Monument w Bangkoku. Podróż trwa 2 godziny, a cena to 120 B (10,50 PLN). Białe minivany odjeżdżają dosłownie co kilkanaście minut, gdy tylko mają komplet osób na pokładzie.
Z południowego terminalu jeżdżą też publiczne autobusy i minivany. Cena minivana jest taka sama jak w przypadku Victory Monument. Busy są niewiele tańsze, ale podróż trwa o godzinę dłużej.
Do Phetchaburi można także dojechać pociągiem. Podróż w tym przypadku zabiera aż 4 godziny.
[…] […]
Zgadzam się, Phetchaburi jest naprawdę ciekawym miejscem a świątynie w jaskiniach są niesamowite! Szczególnie, że są prawie zupełnie puste – w Khao Luang spotkałam tylko jednego buddyjskiego mnicha.
Polecam też podróż pociągiem, ja akurat jechałam z Phetchaburi do Bangkoku, ale bilet za 34 bahty był przekonujący. Pociąg 3 klasy z oknami otwieranymi na oścież i wiatrakami pod sufitem, nie przepełniony – bardzo przyjemny komfort podróżowania. 4 godziny zleciały naprawdę szybko na rozmowach ze współtowarzyszami podróży :)