Nepal czyli Himalaje

Dlaczego Nepal?

Jest kilka powodów dla których ten niewielki kraj przyciąga wielu turystów. Pierwszym i najbardziej oczywistym są góry. Najwyższe na świecie. Tak zwany „trzeci biegun kuli ziemskiej”. Atrakcje? Od profesjonalnych wypraw dla alpinistów (mniej lub bardziej zaawansowanych; ostatnimi laty rozwinęło się niestety coś na kształt masowej turystyki wysokogórskiej, Mont Everest zdobyć może już niemal każdy, byle miał pieniądze; o zwyrodnieniach z tym związanych napiszemy w dalszej kolejności) do bardzo lekkich form obcowania z majestatem Himalajów, typu kawa na hotelowym tarasie z widokiem na ośmiotysięczniki lub lot samolotem nad najwyższą górą świata. Latałem, podziwiałem, polecam! Kawę na tarasie też piłem, a najwyższe szczyty mogłem podziwiać przez okno hotelowego pokoju. Rewelacja! Tym bardziej, że bez żadnego wysiłku; do hotelu krętą, górską drogą podwozi bus.

Pociąga nas to, co nieznane, tajemnicze. A właśnie taki bardzo długo był Nepal. Dziś, kraj ten, budując swą turystyczną popularność obficie korzysta z echa tamtych, nieodległych jeszcze czasów. Przypomina w tym Etiopię odizolowaną, skutecznie broniącą się przed europejskimi podbojami dzięki wyjątkowym warunkom geograficznym i nietuzinkowej sile oporu miejscowej ludności. Jeden z władców Nepalu (XVIII w.) mawiał, że „za Biblią przychodzi bagnet, a za handlarzem muszkiet”. Dlatego długie lata nie wpuszczano tu żadnych Europejczyków, nawet tych pokojowo i przyjaźnie nastawionych. W połowie wieku XIX, angielscy geodeci mierzyli wysokość himalajskich szczytów z odległości co najmniej 150 km, zza granicy indyjskiej, ponieważ odmówiono im wjazdu na teren Nepalu. To niewielkie, himalajskie państwo oparło się również sile brytyjskiej Kompani Wschodnioindyjskiej, tocząc w tej sprawie wojnę na początku XIX stulecia. Izolacja ta była możliwa oczywiście również dzięki warunkom geograficznym. Z północy, a po części ze wschodu i zachodu odgrodzeni wysokimi górami. Od południa nizinna granica z Indiami, do połowy XX wieku trudna do przebycia ze względu pas malarycznej dżungli. Dopiero zastosowanie chemicznych środków owadobójczych rozpylanych z samolotów, uczyniło ten teren łatwym do eksploracji.

Mount Everest

W 1852 r. ogłoszono, że szczyt, któremu nadano roboczą nazwę „Peak XV” ma 8840 metrów wysokości i jest najwyższym miejscem na kuli ziemskiej. Informacja ta rozpaliła wyobraźnię nie tylko alpinistów. Rozpoczęto starania w celu uzyskania pozwolenia na organizację wyprawy w Himalaje. W grę wchodziły dwa kraje, Nepal i Tybet. Oba długo opierały się pokusie chociażby najmniejszego otwarcia na świat. W międzyczasie najwyższej górze nadano angielską nazwę Mount Everest na cześć inicjatora badań Himalajów sir Georga Everesta. Sądzono wówczas, że szczyt nie ma swojej lokalnej nazwy. Dopiero w XX wieku Europejczycy mieli się dowiedzieć, że Tybetańczycy od dawna używają nazwy Czomulungma (oficjalna nazwa nepalska to Sagarmatha).

Zdeterminowani alpiniści próbowali różnych sposobów aby dostać się w okolice szczytu. W 1913 r. brytyjski oficer przekradał się w przebraniu tybetańskiego mnicha. Został rozpoznany i zatrzymany w odległości 65 km od Czomulungmy. Niecałą dekadę później dalajlama otworzył granice Tybetu dla wypraw alpinistycznych. No i się zaczęło. Kolejne ekspedycje atakowały górę od strony północnej. Bez powodzenia. Czekano więc na możliwość podejścia od południa czyli z terytorium Nepalu. Czekano aż do 1949 roku, kiedy to Nepal wpuścił pierwsze ekspedycje.

Pierwszym zdobytym przez człowieka ośmiotysięcznikiem została Annapurna (8091 m.). W czerwcu 1950 r. dokonali tego dwaj francuscy alpiniści Maurice Herzog i Louise Lachenal. Wyprawa przebiegała w ciężkich warunkach, zdobywcy przypłacili to licznymi odmrożeniami i amputacją palców. Do dziś pozostaje trudną i niebezpieczną górą. Do 2005 r. zanotowano 103 wejścia i 56 przypadków śmierci! Pierwszego wejścia zimowego dokonali Polacy: Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka, w lutym 1987 r.

Na wejście na najwyższy szczyt na świecie trzeba było poczekać jeszcze 3 lata. Mount Everest został zdobyty 29 maja 1953 przez Nowozelandczyka E.P. Hillary’ego i Szerpę N.B. Tenzinga.

Jak wysoka jest ta góra?

Co ciekawe, spory co do wysokości szczytu trwają do dziś. Jeszcze do niedawna uznawano 8848 m.n.p.m, i tę liczbę większość z nas pamięta ze szkoły. Ale w dobie urządzeń GPS (wnoszonych na szczyt góry) padają kolejne propozycje, od 8846 do 8850 m.n.p.m. W 2005 r. Chińczycy mieli wyliczyć wysokość skały bez pokrywy lodowej. Ma to być 8844,43. Nie wszyscy jednak uznają ten pomiar za dokładny.

Ogromna większość odwiedzających Nepal turystów ogląda Monut Everest bądź to z tarasów widokowych hoteli w Nagarkot, bądź z okien samolotu na specjalnej wycieczce lotniczej (koszt ok. 190 USD, wylot z lotniska w Katmandu). Loty widokowe nad Himalajami organizuje kilka firm, jedna z popularniejszych to Yeti Arlines. Na pamiątkę pasażerowie otrzymują podpisany przez pilota certyfikat potwierdzający lot w tak wyjątkowym miejscu.

Rząd obraduje u stóp Everestu

Pod koniec 2009 r. doniesienia agencyjne z Nepalu zostały zdominowane przez informację o spotkaniu rządu w wyjątkowym miejscu, na wysokości 5 200 m. Ministrowie dolecieli tam helikopterem, w obawie o negatywne skutki przebywania na takiej wysokości obradowali w maskach tlenowych, a ponadto towarzyszył im zespół lekarski. Obrady przebiegały przy rozstawionych pod gołym niebem stołach, z pięknym widokiem na pokryte śniegiem himalajskie szczyty. Celem tego wyjątkowego wydarzenia miało być zwrócenie uwagi światowej opinii na problem ocieplenia klimatu i zagrożeń z tym związanych dla lodowców w Himalajach. W efekcie, jak zwykle, pojawiły się różne komentarze. Zarzucano rządowi, że marnotrawi pieniądze podatnika (pamiętając, że Nepal jest bardzo biednym krajem), że posiedzenie tak naprawdę niczemu nie służyło – bo jak można obradować w maskach tlenowych! Tymczasem warto zauważyć, że z marketingowego punktu widzenia było to chyba udane przedsięwzięcie. Premierowi Nepalu udało się skierować uwagę światowych mediów na największą turystyczną atrakcję kraju.

Plany i homoseksualizm

Dziś odwiedza Nepal około 400 tys. turystów w ciągu roku. Władze kraju założyły sobie bardzo ambitny cel zwiększenia tej liczby do miliona. Mogą być z tym pewne trudności, przede wszystkim wynikające z braków w infrastrukturze – zbyt mało hoteli, za małe lotnisko, itd. Natomiast z całą pewnością wiele się dzieje w obszarze promocji. Co raz dochodzą słuchy o nowych pomysłach. Ostatnio, np. o koncepcji stworzenia z Nepalu popularnej destylacji turystycznej dla homoseksualistów. W tym celu jeden z parlamentarzystów utworzył wyspecjalizowane biuro podróży o wdzięcznej nazwie Pink Mounatin, a rząd podobno przymierza się do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Być może w ciągu kilku najbliższych lat Nepal rzeczywiście stanie się centrum turystyki gejowskiej. Byłby to niesamowity zwrot, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilka lat temu (do 2007 r.) homoseksualizm był w Nepalu karany! No tak, ale czego się nie robi dla turystyki…

Autor prowadzi bloga podróżniczego:

http://krzysztofmatys.pl/

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 5 + 2

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.