Jeffrey Tyler – Amerykanin, mieszkający od 1993 roku z Rosji, autor wielu publikacji non-fiction, w tym jednaj nominowanej do Nagrody Pulitzera, w swojej najnowszej książce „Mordercy w mauzoleach” dzieli się wrażeniami i przemyśleniami z podróży, którą odbył po dawnym kraju Czyngis-chana, czyli obszarach leżących między Moskwą a Pekinem.
Jest rok 2006 Jeffrey kupuje bilet na ekspres Moskwa–Nowoczersk, żegna się z żoną i rusza w trwającą sześć miesięcy drogę po dawnych republikach Związku Radzieckiego, by u kresu podróży dotrzeć aż do Chin. Zależy mu, by odwiedzać miejsca, do których zagląda niewielu publicystów, ekip telewizyjnych czy turystów. Ma nadzieję, że zapuszczając się na odległe tereny i nawiązując kontakt z mieszkańcami, uda mu się zrozumieć ich sposób myślenia, a tym samym uchwycić duszę dawnego imperium. W osiągnięciu tego celu ma mu pomóc wieloletnie doświadczenie reporterskie, znajomość rosyjskiego, arabskiego i tureckiego, a także liczni znajomi których spotyka w kolejnych miastach. Ludzie ci nie tylko organizują transport czy oprowadzają go po mieście, ale także dzielą się historiami, z których Tyler sprawnie wyczytuje nastroje społeczne.
„Mordercy w mauzoleach” to z jednej strony pamiętnik z podróży, w którym autor – czasem z najdrobniejszymi detalami – notuje wygląd osób spotkanych na trasie, ich zachowanie, czy atmosferę miejsc, które odwiedza; z drugiej strony, książka jest rzetelną analizą tego, co dzieje się obecnie na obszarach położonych na wschód od Moskwy, a jej lektura uświadamia, jak dużą rolę w zrozumieniu współczesnych procesów politycznych i społecznych odgrywa znajomość historii. Na szczęście Tayler nie poprzestaje na suchym relacjonowaniu faktów. Tłumaczy i analizuje. Cofa się czasami sto, innym razem ponad dwieście lat wstecz, by wyjaśnić czytelnikom dlaczego mieszkańcy republiki Kabardyjsko-Bałkarskiej żywią do siebie niechęć, a Gruzini nie pałają miłością do Osetyjczyków. Jego sposób narracji nie przytłacza długim opisami wydarzeń historycznych czy nadmierną liczbą dat, a po prostu doskonale przybliża region laikom, równocześnie przekazując tak wiele informacji, że do książki, z pewnością, będzie można wracać co jakiś czas.
Wydaje się, że „Mordercy w mauzoleach” to pozycja niemal idealna. Niemal. Mi – i pewnie wielu innym wzrokowcom – zdecydowanie brakuje mapy z zaznaczoną trasą przejazdu. Ubolewam także nad tym, że poszczególne rozdziały nie są zatytułowane – byłoby to bardzo pomocne w chwili, gdy chcemy powrócić do konkretnego kraju czy miasta. Tayler podróżuje szybko, co da się niestety odczuć w książce. Wydaje się, że czasami wręcz przemyka przez kolejne miasta, zatrzymując się w nich maksymalnie na trzy-cztery dni. Taki sposób poznawania regionu nie pozwala do końca wczuć w klimat panujący w danym miejscu.
Mimo tych drobnych mankamentów lektura „Morderców w mauzoleach” wspaniale „przygotowuje grunt” do zagłębienia się w książki Jacka Hugo-Badera czy Wojciecha Góreckiego, a także pozwala zrozumieć, dlaczego w Euroazji „wciąż gotuje się jak w kotle czarownic”. Warto po nią sięgnąć w nadchodzące jesienne wieczory.
Jeffrey Tyler, Mordercy w mauzoleach, Carta Blanca, Warszawa 2011