Sto mitów na temat islamu

Koran, Mamluk Egypt Fot. Frank M. Rafik
Koran, Mamluk Egypt Fot. Frank M. Rafik

Islam i alkohol


W Koranie jest napisane: „Wino […] to obrzydliwość […]”, w irańskim kodeksie karnym znajduje się zapis zakazujący ogólnie środków odurzających (pod karą chłosty, jeśli dobrze pamiętam – 80 batów, ale po wytrzeźwieniu). W hadisach Muhammad potępił jednego ze współtowarzyszy, bo ten pojawił się pijany. Wielu muzułmanów zatem nie pije. Ale czy faktycznie muzułmanom nie wolno pić alkoholu?

Większość ortodoksyjnych muzułmanów powie z mocą, że nie wolno. Wiele fatw jednoznacznie zakazuje intoksykacji. Ale w szyickim islamie, a już z pewnością w sufizmie (islamie mistycznym) wino lało się strumieniami i pisano o nim płomienne wiersze (powszechnie uważa się, że wino w wierszach tych symbolizowało upojenie się miłością Boga, ale sądząc po życiorysach poetów perskich – niekoniecznie). Znam muzułmanów, którzy piją alkohol, a uważają się za mocno wierzących.

Kiedy spotkałam w Londynie Omara Rageeha z Al-Dżaziry, oddanego muzułmanina i gdy przyznał, że nie tylko pije piwo, ale i jada bekon (zamówił przy mnie śniadanie angielskie), dochodziłam do siebie dość długo, ponieważ nafaszerowana byłam książkowo-medialną wiedzą o islamie i oddzielałam religię od ludzi. Może też niechcący stałam się wyznawczynią tezy, być może niewinnie propagowanej przez media, że islam jest zawsze fundamentalistyczny, rygorystyczny i skostniały obyczajowo, że nie ma w nim miejsca na indywidualne interpretacje.

Kiedy natomiast wylądowałam w Nablusie, na Zachodnim Brzegu Jordanu, na weselu w małej podnabluskiej wioseczce, naturalnie nie dostałam alkoholu, bo cała impreza była ściśle bezużywkowa.

Kobiety w islamie


Wiele jest stereotypów dotyczących kultury/kultur krajów islamu. Na przykład powtarzany do znudzenia faktoid, że kobiety-muzułmanki muszą zasłaniać włosy. Tymczasem nie ma co do tego zgody w samym islamie. Zasadą najczęściej powtarzaną jest nakaz zasłonięcia tzw. awrah, czyli intymnych części ciała zarówno u kobiet, jak i mężczyzn.

Ale różnie się awrah interpretuje. Talibowie, jak wiemy, zasłaniają całe kobiety, muzułmańskie Iranki zakrywają włosy (choć nie do końca i bardziej ze strachu przed pasdarami, czyli strażnikami rewolucji, dbającymi o moralne zachowanie się swojej trzódki, niż z bogobojności), religijne Palestynki noszą kolorowe chustki na głowach, afrykańskie muzułmanki w niektórych rejonach tęczowe turbany, muzułmanki w Tunezji chodzą w krótkich spódniczkach, a Szanna Buchari, brytyjska kandydatka na królową piękności, która jest wyznawczynią Allaha, nosi na wybiegach bikini, czyli wciąż zasłania awrah… bo jest muzułmanką i feministką (ale nie w polskim rozumieniu tego słowa).

Znowu, Koran jest niejednoznaczny, zalecając zakrywanie (dosłownie) „swoich ozdób” li i jedynie (24:31). Reszta jest post-koraniczną interpretacją.

Poczucie humoru muzułmanów


Innym mitem, krążącym wdzięcznie wśród mieszkańców Zachodu jest to, że muzułmanie stanowią jednolitą masę pozbawioną poczucia humoru (być może wniosek ten wysnuto po tym, jak ekstremiści muzułmańscy nie zrozumieli dowcipu (?) kryjącego się za karykaturami proroka Muhammada). Faktycznie, niekoniecznie śmiano się z tego żartu, ale żarty, które mają podłoże religijne są kiepsko przyjmowane przez fanatyków każdego wyznania, więc nie będę tego komentować.

Muzułmanie są dokładnie tacy sami  jak my (tyle, że trzeźwiejsi). Bywają nieznośnie poważni, nadęci, złośliwi i ponurzy, ale i beztrosko radośni. Uroczą ilustracją niech będzie anegdota z książki Freda Hallidaya  „100 Myths About the Middle East” (o której w istocie jest ten wpis): wiele lat po „fatwie” Chomeiniego, Halliday spotkał swojego irańskiego znajomego, który po raz pierwszy wyjechał z małego irańskiego miasta na Zachód. Znajomy zatrzymał Hallidaya i zapytał: „Co też takiego napisał drogi pan Rushdie w swojej książce [chodziło o „Szatańskie wersety”] Musiało to być coś naprawdę fantastycznego, skoro tak wkurzył tych głupkowatych mułłów!”…

Sto mitów na temat Środkowego Wschodu


No właśnie. Fred Halliday popełnił małe dziełko, które rozprawia się z mitami bliskowschodnimi. Co nie bez znaczenia, Halliday nie był (zmarł rok temu) zachwyconym Bliskim Wschodem „pożytecznym idiotą ” (że użyję nomenklatury przywołanej ostatnio przez Leszka Millera), lecz profesorem London School of Economics, który jako jeden z nielicznych napisał „letter of dissent” do zarządu uczelni w sprawie współpracy tejże z synem Kadafiego. Halliday znał trzynaście języków (w tym perski i arabski) i specjalizował się w stosunkach międzynarodowych. Zmarł w Barcelonie w ubiegłym roku, kiedy pracował w instytucie mojego dobrego hiszpańskiego znajomego, a także był jego przyjacielem. Miałam go poznać i niestety, z powodu choroby Hallidaya, i moich trudności finansowych (nie mogłam pojechać do Barcelony), nie doszło do spotkania, które z pewnością byłoby dla mnie wielkim zaszczytem i przygodą intelektualną, tym bardziej, że Hallidaya zalecałam studentom, gdy uczyłam „Ideologii dżihadu”.

Książka skomponowana jest bardzo prosto – sto mitów i sto wyjaśnień. Przyznam, że nie zawsze się zgadzam z tezami Hallidaya. Wydaje mi się, że robił to, co ja robiłam, kiedy pisałam doktorat, to znaczy ignoruje fakt, że wielu muzułmanów nie ma wystarczającej wiedzy na temat własnej religii i ulega wpływom autorytetów religijnych, a zatem przyjmuje interpretacje, które mogą bardzo odbiegać od islamu idealnego. Na przykład Halliday kwestionuje, że modelem państwa idealnego dla muzułmanów może być kalifat. Argumentuje to z pozycji osoby znającej historię pierwszych czterech kalifów i jej zawirowania oraz niepraktyczność systemu. Niemniej, muzułmanie tego nie wiedzą i bywa, że karmieni wizją wspaniałej przeszłości, którą rzekomo można odtworzyć i przywrócić chwałę mieszkańcom Bliskiego Wschodu, skręcają ideologicznie w stronę fundamentalistów, nawołujących do zaprowadzenia kalifatu.

Cóż, ile ludzi, tyle islamów, ale w dobie islamofobii, warto poczytać Hallidaya.
Jedząc, na przykład, kuskus z jagnięciną i słuchając Ofra Hazy.

Fred Halliday, 100 Myths About the Middle East, London, 2005.

Tekst pochodzi z bloga Dżihadolog

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 5 + 6

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.