„Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin”

Dziennikarka Dido Michielsen i historyk Auke Kok nie mogąc mieć własnych dzieci, zaadoptowali dwie dziewczynki z Chin. Międzykulturowy proces adopcyjny był niezwykle zawikłany i trwał aż sześć lat. Zamiłowanie do pisania sprawiło, że małżeństwo postanowiło opisać swoje perypetie. Jedną z trzech książek, które wspólnie napisali, jest „Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin”.
Przybrani rodzice dziewczynek, wraz ze swoimi znajomymi, którzy również adoptowali chińską dziewczynkę, zdecydowali się na zabranie ich do ojczyzny. Książka jest opowieścią o tej długiej podróży.  Same Chiny są raczej tłem i scenerią duchowej i emocjonalnej podróży. Mimo iż w książce zamieszczone są cytaty z pamiętników dzieci, nie dowiemy się zbyt wiele o tym, jak one to wszystko przeżywały. Jest to opowieść o tym, co myślą ich rodzice, o ich obawach i nadziejach, o ich wyobrażeniach na temat tego, co myślą i czują, chińskie dziewczynki. Jest to też rodzaj poradnika dla obecnych i przyszłych rodziców. Niestety mimo tolerancji, jaka cechuje Holendrów, niezwykle rażący jest sposób wypowiadania się autorów o napotkanych rodzicach adopcyjnych pochodzących z USA. Umniejszanie miłości i uczciwości ich zamiarów, gdy samemu postępuje się tak samo, jest mocno nie na miejscu.
Jednym z najważniejszych aspektów książki jest uzmysłowienie czytelnikom skutków chińskiej polityki jednego dziecka. Tradycja nakazująca pierworodnemu synowi opiekę nad rodzicami w zderzeniu z nowym prawem, doprowadziła do dramatycznej sytuacji. Dziewczynki oraz niepełnosprawni synowie stali się nagle niepożądanym problemem. Dzieci te były porzucane  zaraz po narodzinach. Dla większości  ojców i matek, o ile nie dla wszystkich, podjęcie takiej decyzji,  wiązało się z prawdziwą rodzinną tragedią. Dzieci, które miały szczęście i przeżyły,  trafiały do domów dziecka. Niestety te, bardzo szybko się przepełniły. Dla większości dzieci jedyną szansą na lepsze życie była zagraniczna adopcja.
Myślę, że każdy podejdzie do tej książki w inny sposób. Inaczej odbiorą ją biologiczni rodzice, inaczej rodzice adopcyjni, a jeszcze inaczej osoby nie posiadające potomstwa. Dla tych ostatnich lektura ta może wydać się trochę mało pouczająca. Warto ją jednak przeczytać, choćby dlatego, aby zobaczyć jak dojrzałe i nieegoistyczne może być podejście rodziców do swoich dzieci. Każdy, kto już posiada swoje potomstwo lub je planuje, dowie się też jak szanować inność swoich dzieci.

 

Auke Kok, Dido Michielsen; „Lisa-Xiu i Lin-Shi. Córki z Chin”,   Dobra Literatura, 2010

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 3 + 3

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.