Nowe społeczeństwo potrzebuje nowoczesnej edukacji na miarę rozwoju gospodarczego. Tak w skrócie przedstawia się jeden z największych problemów chińskich władz. Niezwykle szybki, budzący ogólnoświatowy podziw, nieustanny rozwój gospodarczy Chin pociąga za sobą zapotrzebowanie na wysokowykwalifikowaną kadrę menadżerską. Nowoczesne społeczeństwo potrzebuje nie tylko dobrze zarządzających, ale też lojalnych pracowników niższego szczebla. Czy chińska edukacja jest w stanie ich zapewnić?
Jest wiele wyzwań stojących przed rządem Chin dotyczących chińskiego systemu edukacji na wszystkich poziomach, poczynając od szkoły podstawowej, a kończąc na szkolnictwie wyższym. Niektóre z nich są wspólne z obawami, które mają ich zachodni odpowiednicy. Żaden system edukacji nie jest doskonały.
Powszechnie obowiązujący w szkołach chińskich model przyswajania faktów na pamięć przez nieustanne powtarzanie bez zrozumienia istoty zagadnienia ma swoje zalety, szczególnie gdy wziąć pod uwagę specyfikę języka chińskiego złożonego z 8000 znaków. Uczenie się na pamięć jest idealne do takich przedmiotów jak matematyka, chemia, nauki pisania nowego języka (słownictwo, struktury gramatyczne). Innymi słowy, pozyskiwanie informacji, i wykorzystywanie ich w zorganizowany sposób. Doskonały dla większości (nie wszystkich) dyscyplin obliczeniowych (w tym rachunkowości), nauki i techniki. Uczenie się na pamięć nie jest tak dobre w podejmowaniu decyzji, gdy nie ma jednej odpowiedzi, gdy decyzja musi być racjonalne uzasadniona. Nie nauczy umiejętności potrzebnych w większości obszarów zarządzania ogólnego.
Jednakże nie są to najpilniejsze kwestie do rozwiązania. Ciągle istnieje duży margines dzieci pozbawionych edukacji lub z bardzo utrudnionym dostępem, pochodzących głównie z północnych i zachodnich prowincji Chin oraz dzieci pracowników sezonowych. Przewijające się w codziennych konwersacjach rodziców słowa to: dobra szkoła (jak dostać się do dobrej szkoły), co zrobić by zapewnić dziecku dobre warunki nauki, by mogło zdobywać najlepsze oceny. Wysokie oceny to szansa dostania się do dobrej szkoły, a dobra szkoła równa się dobrzy nauczyciele i większe szanse na dobre wyniki z egzaminu Gaokao (przepustka na wyższą uczelnię) i na dostanie się na dobrą uczelnię wyższą.
Warunki w szkołach chińskich są zdecydowanie inne od standardów europejskich. Klasy liczą nawet do 60 uczniów, a budynki szkół nie są ogrzewane. Zimą nauka odbywa się w kurtkach, czapkach i rękawiczkach. Przyswajanie faktów na pamięć przez powtarzanie bez zwracania uwagi na ich zrozumienie to główny styl nauczania. Nie ma mowy o kreatywności, indywidualnym myśleniu czy rozwijaniu pasji. Rodzice naciskają bardzo na nauczycieli na dyscyplinowanie pociech, zmuszają do nauki, bo stopnie są niezwykle ważne. Wszystkie ewentualne pozaszkolne zainteresowania muszą ustąpić, gdy trzeba odrobić lekcje. Ponieważ nauczyciele są nagradzani za wysokie wyniki swoich uczniów jest zachęta do kopiowania, ściągania, bo liczy się średnia, a do zdania najważniejszy z egzaminów – Gaokao.
Gaokao jest zróżnicowany w zależności od prowincji (na przykład w samym Pekinie jest łatwiejszy niż w sąsiedniej prowincji). Obejmuje pięć przedmiotów: chiński, matematykę, angielski, chemię, fizykę, historię – w zależności od profilu klasy. Maksymalnie można zdobyć 750 punktów. Powyżej 600 otwiera drzwi do trzech najlepszych uczelni: pekińskich Beida i Qinghua oraz szanghajskiej Fudan. Wynik w granicach 500 to szansa studiowania na innej, dobrej uczelni.
Gaokao jest ukoronowaniem wieloletnich wysiłków. Potem można spocząć na laurach. Nauczyciele akademiccy, w szczególności specjaliści z uniwersytetów zagranicznych, narzekają, że studenci bardzo niewiele wysiłku wkładają w naukę. Studenci wierzą, że zrobili co do nich należało, czyli zdali egzamin i dostali sie na uczelnie wyższą. Istnieje realne poczucie oczekiwania i uprawnienia. Bez względu na wyniki wszyscy dostają dyplomy (na dyplomach nie ma ocen).
Co Chińczycy myślą o swoim systemie edukacji? Czy są zadowoleni z nauki, czy też dostrzegają mankamenty? W 2009 roku ukazał się artykuł w People’s Daily poświęcony krótko i długoterminowym krajowym reformom i planowaniu edukacji. Spotkanie, o którym mowa, odbyło się w celu zebrania opinii na temat systemu edukacji w Chinach. Jeden z uczestników, inspektor Wydziału Edukacji prowincji Hebei, Han Qing podkreślał, że trudności w dostaniu się do dobrej szkoły są spowodowane niskimi zarobkami rodziców lub brakiem miejsc w szkołach. Wiele zastrzeżeń budzi też jakość nauczania. Wyższe standardy są wymagane, bo kraj rozwija się szybko ekonomicznie i socjalnie. Wspomniano również o wydatkach na naukę, które powinny zostać zwiększone i inaczej dystrybuowane. Najwięcej z budżetu państwa dostają czołowe uniwersytety, pozostałe same muszą sobie radzić. Ostatnim, wcale nie mniej ważnym, zagadnieniem jest znalezienie zatrudnienia.
Przeciętny Chińczyk kończy edukację z dyplomem licencjata. Jednakże dyplom magistra nie daje większych szans na znalezienie dobrej pracy. Absolwenci uniwersytetów, bez względu na swoje wyniki, oczekują pracy w zawodach nie wymagających pracy fizycznej tzw. white collar job. Niestety, nie jest to możliwe. Jest pewien dowcip z tym związany:
A: Co mówisz do pracującego absolwenta uczelni wyższej?
B: Big Mac i duże frytki proszę.
Wszyscy ci niezadowoleni młodzi ludzie będą prawdziwym wyzwaniem w nadchodzących latach. Nawet studiowanie za granicą nie jest już gwarancją zatrudnienia. A co z tymi, którzy nie dostali się na uniwersytet? Ratunek istnieje jeśli rodzice są dość bogaci, by wysłać pociechę do prywatnej uczelni. Studenci podkreślają smutno: “system nie jest sprawiedliwy, ale nie możemy zmienić rzeczywistości”. Niezwykle niepokojąca rezygnacja wynika z tych słów. Czy naprawdę nie można nic zrobić?