Dla młodych, niezależnych, pracujących w wielkich miastach czas Chińskiego Nowego Roku jest pełen napięć i rozterek. Tradycja wymaga od wszystkich powrotu do domu rodzinnego. Oficjalnie Chińczycy mają siedem dni wolnego – to niedługo, zważywszy na fakt, że niektórzy muszą przemierzyć nawet całe Chiny, a w długich kolejkach do kas biletowych trzeba odstać nawet kilka godzin. Bogatsi korzystają z połączeń samolotowych, choć ceny biletów w tym czasie są niebotyczne. Uboższym pozostaje podróż pociągami, trwająca nawet kilka dni. To dopiero początek stresu.
Zaoszczędzone przez cały rok pieniądze wydają na prezenty dla rodziny, im droższe tym lepiej, bo tego wymaga od nich tradycja. Jednakże największym powodem do stresu jest powrót do domu w pojedynkę czyli bez chłopaka czy dziewczyny. Nie tylko daje to powód rodzinie do ciągłych szykan: „Twoi koledzy ze szkolnej ławy, kuzyni, są w związkach małżeńskich, mają dzieci. Co z Tobą nie tak?”, ale również naraża na stres spędzenia urlopu na randkach w ciemno, często aranżowanych przez rodzinę. Tradycyjne konfucjańskie wychowanie nakłada na dzieci obowiązek bezwzględnego posłuszeństwa starszym, w tym przypadku rodzicom. Moja koleżanka Chinka, wówczas dwudziestośmiolatka, w czasie Chińskiego Nowego Roku została postawiona przed faktem dokonanym. Jej mama zaprosiła na kolację pewnego dżentelmena, kuzyna sąsiadki zresztą. Na szczęście dla tej dwójki wszystko szczęśliwie się skończyło. Spodobali się sobie i po sześciu miesiącach randkowania, pobrali.
Nie wszyscy mają tyle szczęścia. Niektórzy wolą nawet unikać problemów. Dwudziestokilkuletni, mieszkający w Wuhan (stolica prowincji Hubei) urzędnik mówił, że nie pojedzie do domu z obawy, że nie zdąży wrócić na czas. Zamieścił zatem na jednym z portali społecznościowych ogłoszenie, oferując swoje usługi jako chłopak do wynajęcia. Nie widzi w tym nic dziwnego. Uważa też, że nie powinno się zakładać rodziny tylko dlatego, że osiągnęło się wiek „ożenkowy”. Dla niego, ważna jest prawdziwa miłość, ale jak twierdzi, na to potrzeba czasu. I nie jest on wyjątkiem. Zanim jednak znajdzie się swoją „drugą połówkę” trzeba radzić sobie z rosnącą presją rodziny. Z pomocą przychodzi młodym Internet – tani i błyskawiczny środek komunikacji. Za zamieszczenie ogłoszenia płaci się tylko 1 juana. Czyż nie warto spróbować? A może znajdzie się szczęście?
Dla jednych jest to zwyczajne oszustwo, a co gorsza w odniesieniu do osób, które się kocha i szanuje. Inni podkreślają, że jest to genialna idea pomocy “innym w potrzebie” oraz że spędzenie urlopu w otoczeniu kompletnie obcych ludzi jest szalenie interesujące.
Młodzi zaznaczają, że jest to sytuacja win-win: członkowie rodziny (w szczególności rodzice i dziadkowie) są zadowoleni, oni sami zmniejszają stres związany z powrotem do domu rodzinnego, a wynajęty partner dorabia do pensji i jednocześnie podróżuje za darmo. Niektórzy dodają, że jeśli jest się szczęściarzem, można w ten sposób znaleźć prawdziwą miłość, o której wielu z nich marzy.
Perypetie młodego chłopaka, który w ten właśnie sposób postanowił oszukać swoją rodzinę oraz jego wynajętej dziewczyny stały się kanwą serialu nakręconego w ubiegłym roku „Wynajmę dziewczynę na obchody Święta Wiosny”. Polecam wszystkim zainteresowanym.