Dachy w Azji sprawdzają się świetnie jako suszarnie, strychy, piwnice, miejsca na baniaki z wodą do kąpieli (mało skomplikowane hydrauliczne rozwiązanie). Ludzie na dachach zakładają restauracje dla turystów, to także miejsce do snu.
W tym „drugim mieście” dzieje się życie społeczne, które byłoby niemożliwe normalnie, z racji zatłoczenia lub innych czynników azjatyckich. Dachy rozbudzają aktywność, kuszą by z nich korzystać, by wchodzić na nie i patrzeć. Obserwować co robią inni i wykorzystywać, chwytać dzień (tak, carpe diem!).
Stąd młodzież hinduska w mieście Jodhpur chwyta w ręce latawce i biegnie na dachy, by stamtąd, jak z magicznych platform lotniskowych, je puszczać. Puszczanie latawca po szkole (czy pracy, bo to też się tyczy dzieci w Indiach) jest rytuałem który ożywia „drugie miasto”. Co robi wtedy pierwsze miasto? gdzieś na dole słychać śmiechy dzieci i nawoływania z góry.
Z dachów jest bliżej do nieba. U nas, w Polsce, typowy dach to spadzisty i przygotowany na zimę trójkąt, ewentualnie płaska smołowana powierzchnia wieńcząca styl „domku-kostki”.
Chciałabym, byśmy mogli więcej uczyć się od Azjatów i budować chociażby tarasy. Wiem, zima, lato trwa 3 miesiące, a dom izolować trzeba od wichur. Może to wszystko, całe to życie i kwitnąca spontaniczność i interakcja drugiego miasta może zadziać się na innym poziomie? Niekoniecznie parę metrów nad ziemią, przecież nam na razie nie grozi tak gęste zaludnienie. miejsca jest pod dostatkiem. Inspirujmy się więc!
———————————————————————————————-
Więcej o Azji na blogu autorki – tutaj.