Cały kompleks jest tak rozległy, że potrzeba całego dnia, aby zwiedzić wszystkie atrakcje, nie wspominając oczywiście o Światowej Stupie Pokoju i miejscu, w którym narodził się Budda.
Przede wszystkim potrzebna jest nam wytrwałość na gorąco tam panujące i maska na twarz, która chroni przed kurzem wdzierającym się wszędzie!
Najedzeni, albo i nie (bo zwyczajem wszystkich innych nepalskich atrakcji turystycznych, jesteśmy przyzwyczajeni, że jest pełno restauracji i stoisk z jedzeniem) idziemy w pocie i znoju z myślą, że coś zjemy na miejscu.
Ja wybieram opcje bez rikszy. A Wy ? Ruszamy. Wejście przez bramę, kupienie wejściówki ok. 200 rupii. A dalej kurz pod nogami, kurz w powietrzu, kurz w gardle – czas założyć maskę na twarz. Pierwszy żebrak (o dziwo! dopiero teraz) pyta się skąd jesteśmy. Na odpowiedź, że z Polski mówi do nas „dzień dobry”. Miło.
Idziemy dalej. Kolejna brama jest ukwiecona, kolorowa, a za nią kilka stoisk z pamiątkami. Idziemy dalej coraz głodniejsi. No cóż, apetyt w Nepalu mam bardzo dobry. Jak się dowiadujemy w punkcie informacji turystycznej z miejsc do jedzenia jest tylko lokalna restauracyjka, którą już minęliśmy, nie zachęceni jej widokiem.
Przed nami kolejna z bram i punkt sprawdzania biletów. I tak oto pojawia się budynek z cegły, otynkowany na biało. Nie jest to żadnej klasy arcydzieło, właściwie nie jest to nawet estetyczne – po prostu jest. To, co najważniejsze, ukryte jest wewnątrz.
Mijając ostatnią bramę wchodzimy do świata – wszechświata. Okala nas pustka i przestrzeń. Jest tutaj wszystko i nic. Z jednej strony widzimy piękne budowle, złoto na cokołach, czujemy w sercu coś niepojętego rozumem, a z drugiej strony nie ma tutaj żywego ducha. Zaraz za murem są rozległe pola, tylko cisza i upał świszczą nam w uszach.
Mogę się założyć, że wielu z turystów i innych osób przybywających tutaj zadaje sobie pytanie „Po co było to wszystko ?” A dla mnie to miejsce ma magiczną moc, czuję ten spokój i ciszę w sobie, i wiem, że wyniosę ten spokój ducha stąd ze sobą i zabiorę do Polski, by w chwilach pośpiechu i gonitwy za króliczkiem, po prostu odetchnąć.
Naprawdę warto pojechać do Lumbini.
————————————————————————————————————————-
Jadąc z Indii najlepiej jest przekroczyć granicę w Sonauli – można zrobić to pieszo, albo prywatnym samochodem, bądź rikszą. Do Lumbini jest już tylko ok. 20 km.
1 $ = ok. 80 rupii
W Lumbini nocleg znajdziemy już od 200 rupii, a obiad zjemy za ok. 150 rupii.
Wjazd do Nepalu dla turystów kosztuje 25 USD za 2 tygodnie. Wiza wielokrotnego wjazdu do Indii na trzy miesiące to koszt ok. 200 zł. Ja nie korzystałam z biur podróży na miejscu, ale za to korzystałam z serdeczności mojego przyjaciela Nabraja Ghimire, który takie biuro prowadzi.
Serdecznie polecam Good Karma Trekking. Załatwiają wszystko: noclegi, bilety lotnicze, autobusowe, wejścia do muzeów, przewodników na trekkingi.
The Everest base camp trek is a fascinating travel adventure to the home of highest mountain of the world known to world as Mount Everest. The Everest region of Nepal