Sabah – raj (nie)utracony?
Sabah – północna część malezyjskiego Borneo jeszcze 150 lat temu była praktycznie odcięta od świata, zamieszkała jedynie przez plemiona prowadzące pierwotny tryb życia i porośnięta dżunglą.
Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Duża część regionu pokryta jest teraz plantacjami palm. To monokultura, która ma mało wspólnego z różnorodnością życia w dżungli.
Na szczęście Malezyjczycy zaczynają powoli zauważać jak dużo mają do stracenia i ich świadomość ekologiczna rośnie, starają się także ułatwić życie turystom. Nie trzeba już długich i niebezpiecznych wypraw w dzicz, żeby zobaczyć olbrzymie pająki, metrowe jaszczurki, warany, karłowate słonie czy nawet orangutany – wystarczy 40 minut w samolocie i kilka godzin łodzią wzdłuż rzeki.
Jest jak w niebie
Sabah to nie tylko dżungla, to też cudowne wybrzeża, białe piaski i rafy koralowe. W wielu miejscach niestety zniszczone przez turystów wyblakłe korale, w innych – koszmarna zabudowa tuż nad wodą, która nie pozwala cieszyć sie pięknem oceanu. Wystarczy jednak odpłynąć kilka kilometrów od brzegu i zatrzymać się na jakiejkolwiek wysepce, żeby mieć wrażenie że jest się w niebie. Spokój, cisza, zwierzęta, błękit wody i biel piasku…
Mieszkańcy
Ludzie regionu to mieszanka Malajów, Chińczyków, Filipińczyków i rdzennych mieszkańców wyspy – głównie Murut i Monsopiad. Jakoś udaje się im wszystkim żyć razem w zgodzie, potwierdza to ilość mieszanych małżeństw – szczególnie dużo jest par muzułmańsko-chrześcijańskich. Tradycyjna zabudowa to domy na palach i wielu ludzi do dzisiaj mieszka właśnie w ten sposób. Taka konstrukcja chroni przed zwierzętami oraz nadmiarem wody, co jest ważne w tutejszym klimacie. Malowniczo wyglądają wioski na palach budowane na wodzie, już nad samym oceanem. Mieszkają w nich głównie ludzie żyjący z połowu ryb i krabów oraz uchodźcy (głównie Filipińczycy), czyli ci, którzy do bogaczy nie należą. Na tych domach kończą się niestety ciekawostki architektoniczne regionu – tutejsze miasta wyglądają jak zbudowane w pośpiechu betonowe koszary, co z drugiej strony jest zrozumiałe, jako że do niedawna nie było tu niczego poza dżunglą.
Tekst króciutki, proszę o więcej!
Sledze wycieczke tej dzielnej pary ktora od pol roku podrozuje z dwojka malutkich dzieci (9 miesiecy obecnie i 2lata i 9 miesiecy) i zwiedza miejsca i kraje dla zwyklego smiertelnika nie do pomyslenia!
Artykol bardzo dobry krotki i wezlowaty, wzbudza chec udania sie w te nieznane strony!
Z pozdrowieniami
Ewa Sieka