Podstawowym zagrożeniem dla każdego kierowcy są przede wszystkim autobusy i ciężarówki. One zawsze mają pierwszeństwo, z dwóch powodów – bo są duże i… są duże.
Tak oto doszliśmy do pierwszej zasady ruchu drogowego w Indiach – pierwszeństwo ma zawsze ten większy.
Druga zasada – cokolwiek robisz – trąbisz!
Na jezdni robiło się coraz ciaśniej i wtedy właśnie odkryliśmy odwieczną tajemnicę trąbienia. Po co oni tu tak ciągle trąbią? Tak jak podejrzewałam wcześniej, służy to poinformowaniu wszystkich dookoła, co robisz – skręcasz – trąbisz, wyprzedzasz – trąbisz, wymijasz – trąbisz. Bo tu nikt, absolutnie nikt nie patrzy w lusterka. A kierunkowskazy to wynalazek nieznany. Będą skręcać ci przed nosem w nieprzewidzianych kierunkach. Ktoś z bocznej drogi chce włączyć się do ruchu – trąb, bo on na pewno wjedzie ci pod koła. A może być większy od ciebie.
Bo trzecia zasada mówi – w Indiach cokolwiek się rozpędziło, już się nie zatrzyma
Samemu jednak patrz w lusterka i ogólnie za siebie. Wszyscy dookoła trąbią. Skąd niby masz wiedzieć, że akurat na ciebie. A może akurat ktoś ciebie wyprzedza? Pędzący autobus lub ciężarówka. I nigdy nie ufaj zielonym światłom i znakom, nigdy nie wiadomo, co może wyskoczyć – w Indiach sygnalizacja drogowa raczej tylko „sugeruje”, co powinni robić kierowcy. Nie wydaje się jednak, żeby ktokolwiek traktował ją poważnie. Pamiętaj o tym również jako pieszy.
Czwarta zasada – wszyscy chcą się do ciebie przytulić. Nie zawsze to przeżyjesz
A siedząc na skuterze, motorze, czy rowerze – trzymaj nogi i ręce przy sobie. W Azji ludzie lubią bliskość i chyba najwyraźniejszym tego przejawem jest bliskość na drodze. Gdy będą ciebie mijać, to niemal się o ciebie ocierając (z tego samego powodu nigdy nie wolno wystawiać rąk przez okno w autobusach), co jest oczywiście szalenie niebezpieczne. Chodzenie pieszo po ciemku wzdłuż wąskiej drogi w Indiach, to praktycznie samobójstwo. W Kerali wielokrotnie widziałam, jak nasz autobus, pędzący przynajmniej 80 km/h o włos wymijał przechodniów i rowerzystów.
Zasada piąta – bądź zawsze czujny bo droga w Indiach to czysty chaos
Do tego jeszcze dochodzi cała rzesza szaleńców, którzy w ramach skracania drogi jadą pod prąd. I to nawet na autostradach. Znajomy, który tak chciał sobie skrócić drogę o mało nie rozjechał policjanta. Pokrzyczeli na siebie i skończyło się na łapówce niecałe 200 rupii.
To też wyzwanie dla pieszych – trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiesz, co się wyłoni z drugiej strony. Do tego dochodzą jeszcze w miastach zwierzaki, które łażą sobie beztrosko w te i we wte. Jednym słowem…
Wszystkie inne zasady poza wymienionymi wyżej są po to, żeby je łamać
Widać jednak, że władze wzięły się do prób zdyscyplinowania kierowców. Głównie przez „przydrożną”, rymowaną propagandę. W wielu miejscach stoją znaki z pouczającymi sloganami, które pięknie obrazują główne bolączki indyjskiego ruchu drogowego.