Afgańskie ministerstwo kultury nakazało pięciu stacjom telewizyjnym przerwanie nadawania bollywoodzkich seriali. Dlaczego? Ministerstwo argumentuje, że seriale odciągają wiernych od modlitwy.
Rzeczywiście jedna trzecia kraju, czyli 10 milionów Afgańczyków, emocjonuje się samym serialem Tulsi (znanym także pod wiele obiecującym tytułem Kiedy teściowa była synową). A przecież tylko w jednej stacji Tolo można jeszcze zobaczyć Złodzieja z Bagdadu i Próbę życia.
Tymczasem prodemokratyczny prezydent Karzai popiera działania ministerstwa chociaż to jego śmiertelni wrogowie – talibowie, jako pierwsi zakazali nie tylko kina ale i muzyki. W ogóle piękno i sztuka, które nie wychwalały imienia Allaha, były niewskazane. Mułła Omar, przywódca talibów, kazał na przykład wyrywać wszystkie kwiaty wyhodowane na miejskich trawnikach i w ich miejsce sadzić warzywa.
Obecny rząd nie zaorał jeszcze miejskich klombów (dopiero co odrosły) ale trwają już prace nad przepisami zakazującymi głośnej muzyki, bilardu i gier komputerowych. Najwyrażniej Afgańczycy będą musieli wrócić, szybciej niż myśleli, do uprawianianego w czasach talibskich przemytu kaset video i płyt dvd.