Indonezja przez wielu postrzegana jest z perspektywy miejsc turystycznych, takich jak Bali, czy Jawa, które w bardzo uproszczonym rozumieniu większości obcokrajowców, pełnią rolę głównego lub jedynego reprezentanta kraju. Popularnymi motywami kojarzącymi się z tym zakątkiem świata są również niezwykłe przedstawienia teatru cieni, klasyczne tańce środkowojawajskie, muzyka gamelanowa, czy choćby świątynie wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jak Borobudur i Prambanan. Indonezja, która zachwyca pod względem bogactwa kultury i przyrody ma też inne oblicze oddalone od jawajskiego geopolitycznego centrum i ich mieszkańców oraz swoje ciemne strony, na przykład problem wycinki lasów deszczowych oraz ich wypalanie na potrzeby upraw przemysłowych, które skutkowały tym, iż w 2015 roku spłonęło 4,55 milionów hektarów lasów i zarośli (to największa powierzchnia dotknięta klęską w nowożytnej historii Indonezji!), głównie na Sumatrze i Borneo; handel narkotykami; muzułmańską „kontraktową prostytucję” w zachodniej Jawie, prostytucję dziecięcą w miejscach turystycznych; ludobójstwo na Timorze Wschodnim; bezkarne masowe morderstwa przedstawione przez Joshua Oppenheimera w filmie „Scena zbrodni” (2012).
To miejsce nieoczywiste, pełne kontrastów, gdzie setki tysięcy osób nie ma dostępu do elektryczności, jednocześnie sześćdziesiąt cztery miliony mieszkańców korzysta na co dzień z Facebooka, a Dżakarta jest najczęściej tweetującym miastem na świecie oraz miejscem, gdzie koszt ekskluzywnej bielizny zakupionej w jednym z butików pokrywa się z kosztami siedmiomiesięcznej podróży Elizabeth Pisani, autorki książki zatytułowanej „Indonezja itd. Studium nieprawdopodobnego narodu”.
***
„Indonezja itd. Studium nieprawdopodobnego narodu” to zbiór reportaży, który znalazł się na liście najlepszych książek non-fiction 2014 roku „The Economist” oraz „The Wall Street Journal”. Polskie wydanie, w przekładzie Adama Pluszki, miało swoją premierę na początku marca 2016 roku.
Autorka książki po raz pierwszy pojechała do Indonezji w 1983 roku, kiedy jako 19-latka przemierzyła z plecakiem Jawę, Bali i Sumatrę. Pięć lat po swojej pierwszej podróży, została wysłana przez Agencję Reutera do Indonezji. Jak sama podkreśla, pomimo swoich wcześniejszych turystycznych doświadczeń, nie miała zielonego pojęcia dokąd tak naprawdę jedzie. Jako dziennikarka pracowała do 1991 roku, a od 2001 roku jako epidemiolożka, specjalizująca się w wirusie HIV. Ponownie opuściła Indonezję w 2005 roku. Następnie co roku odwiedzała wyspy archipelagu na kilka tygodni; spędzała tam wakacje. W 2011 roku postanowiła napisać książkę o tym niezwykłym miejscu, w którym mieszkała dłużej niż w którymkolwiek innym kraju. Po spakowaniu plecaka i zabraniu mapy wyruszyła w prawie roczną podróż, aby lepiej poznać Indonezję – swojego „złego chłopaka”. Elisabeth Pisani odwiedziła 26 z 33 ówczesnych indonezyjskich prowincji. Przejechała ponad 26 tysięcy kilometrów, przemierzając kraj na motocyklu (po drogach, które często zamieniały się w bagna), autobusem (wciśnięta między innych podróżnych i kury), czy łodzią lub statkiem towarowym, walcząc o kawałek miejsca, gdzie mogła rozłożyć swoją matę i przetrwać pięciodniową podróż.
„Choć chciałam uchwycić esencję „indonezyjskości”, spróbować znaleźć benang merah, „czerwoną nitkę”, która spaja te odmienne wyspy i kultury w jeden naród, wiedziałam, że kraj zmieni się, zanim zdążę go objechać. Starałabym się namalować portret narodu w ruchu, a mogłabym zobaczyć tylko jego wycinek w danej chwili.” s. 16
W czasie podróży przyjęła tylko jedną zasadę: „Zawsze się zgadzaj”. Ta strategia poprowadziła autorkę do miejsc, o których wcześniej nie słyszała. Zapraszana przez ludzi napotkanych po drodze poznawała ich rodziny, sąsiadów, lokalne władze, uczestnicząc w ich codzienności dowiadywała się jak żyją, co jedzą, jak śpią i jakie mają zdanie na różne tematy. Niejednokrotnie zwracała na siebie uwagę. Samotna, biała 47-letnia kobieta z krótkimi włosami, mówiąca z dżakarckim akcentem i korzystająca z lokalnych rodzajów transportu. Kim była?
„S ł o d k a b a b c i a?! Oburzyłam się. Byłam ostro pijącą okazjonalną palaczką, która od czasu do czasu flirtowała sobie w barze w kilku językach i którą trudno zagiąć w jodze. Słodka babcia! Ale gdy mijały tygodnie i miesiące podróży, przywykłam do rytmu zwyczajnego życia w niezwykłych miejscach, życia, które wymagało prowadzenia powtarzających się rozmów, bezmyślnego wykonywania zadań i niezwykle częstych aktów pobożności, życia, które zdecydowanie nie wiązało się z alkoholem, papierosami lub flirtami z obcymi. I nie przeszkadzało mi to.” s. 437-438
Mając kilkuletnie doświadczenie mieszkania w Indonezji, znając język indonezyjski oraz indonezyjskie realia z łatwością stała się obserwatorką z wewnątrz. Świadoma zmian zachodzących w Indonezji, nie starała się stworzyć dzieła absolutnego. Elizabeth Pisani, mając problemy z odpowiedzią na, zdawać by się mogło proste pytanie „dari mana?” – „skąd jesteś?” szanuje adat (tzw. prawo zwyczajowe) i jak się czasami okazuje jest bardziej indonezyjska od niektórych Indonezyjczyków. To, na co czytelnik może zwrócić uwagę, to przede wszystkim niezwykła, miejscami antropologiczna wrażliwość autorki. Jej umiejętność słuchania z uwagą innych, uczestniczenia w codzienności oraz dostrzegania detali, czytając kolejne strony reportaży z łatwością możemy przenieść się do innego świata i doświadczać spotkania z niejednoznaczną Indonezją, która od 1945 roku opiera się na słynnym „i tak dalej”, odnoszącym się do deklaracji ojców założycieli tego kraju dotyczącej ogłoszenia niepodległości od holenderskich kolonistów.
Przyczynkiem do wielu rozważań autorki, a także licznych w tekście dygresji są sami ludzie napotkani po drodze. Pisani często odwiedzała miejsca, w których już była, gdzie znała ludzi. To oni posyłali ją dalej, poznawali z innymi, rekomendowali nowe miejsca. W czasie swojej podróży rozmawiała zarówno z kobietami, jak i mężczyznami, dziećmi i osobami starszymi, zwykłymi ludźmi, ale również z tymi piastującymi wysokie stanowiska rządowe, osobami wyznającymi różne religie, niepełnosprawnymi, bogatymi i biednymi, co daje możliwie szeroki ogląd kraju i jego egzystowania we współczesnym świecie.
To jaka jest Indonezja? Jak ją można przedstawić? Co łączy mieszkańców poszczególnych wysp? Czy w ogóle można mówić o Indonezji jako o jednym organizmie? Jak określić kraj, który przypomina na pierwszy rzut oka, niepasujące do siebie puzzle? Jak już wspomniałam Indonezję często postrzegamy przez pryzmat dominującej, w miarę uporządkowanej Jawy lub turystycznej Bali. Jednak obszarowo te dwie wyspy to tylko niewielki skrawek olbrzymiego kraju rozciągniętego na przestrzeni równej odległości pomiędzy Lizboną a Moskwą. Może właśnie to pozostałe wyspy stanowią o kraju, a Jawa i Bali to „inna Indonezja”? Co świadczy o jedności Indonezyjczyków? Pisani trafnie zauważyła, że swego rodzaju spójność zapewnia tradycja merantau (opuszczanie rodzinnego domu w celu zdobywania nowych doświadczeń i przede wszystkim poszukiwania szczęścia).
„Gdziekolwiek się udam, spotkam nasi z Padangu i jamu z Jawy, es kelapę z NTB i madurskiego fryzjera. Tak, można by się spierać, czy szczególnie przewidywalna mieszanka tych różnych specjalizacji etnicznych jest istotą Indonezji, uosobieniem „jedności w różnorodności”. s.124
To, co łączy Indonezyjczyków, to według autorki, między innymi wspólne reklamy telewizyjne, popularność seriali telewizyjnych, makaron instant, palenie tych samych papierosów, ale także problem ze śmieciami i korupcją. Pisani, w kontraście do negatywnych cech kraju, po którym podróżowała, zwraca jednocześnie uwagę na jego plusy i dobre cechy mieszkańców.
„(…) otwartość, pragmatyzm, hojność mieszkańców, ich zrelaksowane podejście do życia – są ostatecznie o wiele bardziej uwodzicielskimi cechami, i o ileż ważniejszymi.” s.349
Powyższe sformułowania nie oznaczają jednak, że Pisani spłyciła informacje na temat kraju tysięcy wysp, skupiając się na serialach telewizyjnych, czy zrelaksowanym podejściu do życia. Autorka w czasie swojej podróży starała się uchwycić to, co istotne. Jej celem nie było przedstawienie większości zdarzeń, które miały miejsce podczas jej pobytu w Indonezji, ani opisanie wszystkich „i tak dalej”. Podjęła próbę pokazania tego wyspiarskiego kraju od środka; przedstawienia zapachu, smaku i uczuć Indonezji. Nie szukała sensacji, nie skupiała się na tym, co złe i jednocześnie nie próbowała ocieplać jej wizerunku.
W swojej książce pokazała polityczne tło różnych wydarzeń, w szczególności skupiła się na polityce Suharty, co z resztą nie dziwi, biorąc pod uwagę to, iż mogła doświadczyć wielu zdarzeń będąc w Indonezji jako dziennikarka, a jeszcze wcześniej jako młoda osoba przemierzająca kraj z plecakiem za czasów dominacji tego polityka właśnie. Pomimo tego, iż zwracała uwagę, jak sama pisze, na niewiele wpadek drugiego prezydenta, takich jak, na przykład, transmigracje, to odnoszę wrażenie, że obraz Suharty i jego polityki jawi się nad wyraz pozytywnie. Indonezję za czasów „Nowego Porządku” autorka przedstawiła niejako jak swego „złego chłopaka”, tłumacząc go trochę i przedstawiając w dość delikatny sposób. Usprawiedliwiając? Nie, zdecydowanie nie.
„Indonezja itd.” została podzielona na trzynaście rozdziałów, z których każdy, po wcześniejszym rozszerzeniu mógłby stanowić osobną książkę. Dwa pierwsze rozdziały dotyczą historii kraju, z czego drugi koncentruje się przede wszystkim na przedstawieniu suhartowskiej polityki. Kolejne, poprzedzone mapami z zaznaczonymi przemierzonymi przez autorkę trasami, ułatwiającymi czytelnikowi orientację w przestrzeni Indonezji, opisują wybrane etapy jej podróży. Zagłębiając się w lekturze przenosimy się z Dżakarty na Sumbę, następnie Flores, Andorę, Lembatę, Sawu, Timor, wyspy Moluki, wyspy Kai i Banggai, Ternate, Buton, Halmaherę, Celebes, Sangihe, ponownie na Jawę Zachodnią, następnie Sumatrę, Belitung oraz Borneo, gdzie jest Pontianak, jedyne miasto, które leży dokładnie na równiku, aby potem zwiedzić jawajskie miasta, w tym przede wszystkim czystą, wolną od śmieci Surabaję, w której zauważalna jest kultura kolektywizmu bez feudalizmu. Jak podkreśla Pisani, w wielu tych miejscach kraj nigdy nie istniał (patrz: przykład Sumby, s. 111). Jednocześnie autorka zastanawia się, czy aby nie próbuje napisać książki o kraju, który przestał istnieć. Jej rozważania są niejednokrotnie przykładem na to, jak wykluczające się emocje wzbudza Indonezja, kiedy spędza się tam dużo czasu, przebywając z dala od oswojonego świata. Autorka porusza wiele wątków, również tych niewygodnych, nie tylko dla rządu indonezyjskiego, w tym dotyczących indonezyjskich Chińczyków, ludobójstw, konfliktów etnicznych, suhartowskiej polityki transmigracji, pracy robotników w Arabii Saudyjskiej i Malezji czy wszechobecnej korupcji. Przedstawia odmieńców, widocznych i niewidocznych obcych, „dzikusów” z Jambi. Zwraca uwagę na trudności, na które napotykają osoby niepełnosprawne, na brak akceptacji ze strony innych, na uczucie wstydu, które wzbudzają nawet u swoich najbliższych. Podkreśla, że największym wyzwaniem dla setek tysięcy niepełnosprawnych Indonezyjczyków są nie tylko ci, co bezpośrednio ich otaczają, ale także „szanowani członkowie społeczeństwa, którzy po prostu nie radzą sobie zbyt dobrze z odmieńcami”(s.304).
Elizabeth Pisani w czasie swojej podróży bardzo szybko zorientowała się, że nie będzie w stanie poznać wszystkich indonezyjskich „i tak dalej”. Z czasem pogodziła się z tym, że w Indonezji istnieją światy i sposoby życia, których prawdopodobnie nigdy nie pozna. Epilog książki zaczyna następującymi słowami:
„Udałam się w drogę powrotną do Dżakarty, zahaczając jeszcze o warsztaty batiku i plantacje ryżu, wiedząc, że nie zdołam spakować w jednej książce wszystkich Indonezji, przez które wędrowałam, wiedząc też, że istnieją tysiące innych czekających na odkrycie.” s.437
Nietrudno nie zgodzić się z autorką, że całościowe opisanie Indonezji oraz przedstawienie wszystkich „i tak dalej” zdaje się być niemożliwe.
***
Niewątpliwie Elizabeth Pisani wytycza nowy standard książek podróżniczych. Dalekich od powielania szeroko dostępnych ogólników, pobieżnych informacji, czy nakładających na odwiedzany świat klisz zachodniokulturowych. W książce poza mapami nie ma żadnych fotografii, rysunków, schematów czy diagramów, co może stanowić duży minus dla osób, które nie były nigdy w Indonezji. Ilustracje wykonane przez autorkę dostępne są w anglojęzycznej wersji ebooka. Kilka z nich można zobaczyć na stronie http://indonesiaetc.com/, gdzie zamieszczane są informacje dotyczące książki, i którą poleca sama autorka w części aneksu zatytułowanego „Źródła i dalsze lektury”. Elizabeth Pisani zamieściła w książce minisłowniczek pojęć indonezyjskich występujących w tekście, który może być pomocny dla osób nieznających indonezyjskich terminów. Dla czytelników chcących zgłębić wiedzę na temat nieprawdopodobnego narodu cenny, moim zdaniem, jest spis literatury, filmów oraz innych źródeł na temat Indonezji, zamieszczony na końcu książki. Do polskiego wydania konsultacji merytorycznych wydawnictwu udzieliła Sylwia Gil, tłumaczka i znawczyni Indonezji, co moim zdaniem wpłynęło na uniknięcie przez redakcję błędów, niejednokrotnie występujących w popularnonaukowych, czy podróżniczych publikacjach na temat tego kraju, ukazujących się w Polsce.
Ja sama związana jestem z Indonezją od 15 lat. Choć, jako etnolożka, należę do kategorii nazywanej przez Pisani „tych co przemierzają Indonezję z czarnym plecakiem” to nigdy nie chciałam uchwycić esencji „indonezyjskości”, moje obserwacje są bardzo podobne do tych zawartych w książce. Po raz pierwszy, jeszcze jako studentka dotarłam na wyspy archipelagu w 2001 roku, kiedy to Elizabeth Pisani zaczynała pracę jako epidemiolożka i wyraźnie odczuwałam efekty zmian, które miały miejsce od końca lat 90. Poznawałam ludzi, miejsca i nowe dźwięki oraz smaki. Słuchałam historii o krwawych zamieszkach, zmianach politycznych i przede wszystkim rodzinnych tragediach Indonezyjskich Chińczyków. Nie pędziłam. Byłam. I tak jest za każdym razem. Bo w Indonezji, która uzależnia, nie można się spieszyć. Pośpiech skazuje na porażkę.
Podobnie jak autorkę, zachwyca mnie melancholijny widok reliktowego krawca – z Singerem i ze znaczkiem Levi’sa, który obserwowałam ostatni raz w zatłoczonej Dżakarcie, w 2015 roku i który mam nadzieję obserwować w czasie mojej kolejnej podróży do Indonezji.
Książka „Indonezja itd. Studium nieprawdopodobnego narodu” może stanowić interesującą lekturę zarówno dla tych, którzy byli w Indonezji przez dłuższy czas lub tylko przez chwilę podczas wakacji, a także dla tych, którzy nie wiedzą nic na temat nieprawdopodobnego kraju. W przeciągu czterech tygodni przeczytałam książkę dwa razy (w tym ebook`a) i zapewne niebawem sięgnę po nią po raz trzeci, realizując swój własny proyek Indonesia (indonezyjski projekt).
Renata Lesner-Szwarc
http://www.etnologia.umk.pl/index.php/renata-lesner-szwarc
https://www.facebook.com/Renata-Lesner-Szwarc-1677044725866272/