Autoriksza – mała buda; dudniący silnik i można ruszać w świat, trzęsie, można stracić życie w wypadku (nie ma drzwi), a i tak cieszy- nieoceniony środek transportu w indyjskich korkach drogowych (aha, i można stać się jej właścicielem za równowartość około 8 tysięcy złotych)
Autovalla – w Delhi to często pan w szarym uniformie, posiadający wąs i pochodzący z Biharu (indyjskiej Afryki); widząc twoją bladą skórę będzie starał się przewieźć cię za co najmniej 5- krotną cenę (jeden z przewoźników zaoferował mi kiedyś cenę 50- krotnie wyższą. Widząc, że oddalam się z wyrazem dezaprobaty przyznał mi jednak momentalnie 50% zniżkę- może to była okazja mojego życia, ale nie skorzystałem)
Biurokracja – najwyższa ziemska instancja w Indiach; doprowadzona do absolutnej perfekcji i przerażających rozmiarów- oficjalne pismo potrzebne nawet do aktywacji karty sim! Pomimo tego zamiłowania do papierków, zezwoleń, pozwoleń i obecności hord urzędników przy których armia Czyngis Chana byłaby tylko bandą pastuszków, w Indiach w wielu stanach nie istnieje nawet ewidencja własności gruntów, co oznacza, że nigdy nie możesz być do końca pewien czy ziemia, na której stoi twój dom jest naprawdę twoja. Ciekawostka – wiele urzędów pracuje po 5- 6 godzin dziennie! Zaczynają o 10.00 rano, potem jest przerwa – w zależności od urzędu zaczyna się ona o 12.00, lub 13.00 i kończy o 14.00, lub 15.00, urzędnicy nigdy nie pracują dłużej niż do 17.00
Bóg – w Indiach oznacza wszystko; jeden z wykładowców z rozbawieniem opowiadał historię swojego dziadka, który pewnego dnia stwierdził, że będzie oddawał cześć bogowi, którego imię sobie wymyślił i bez względu na obchodzone hinduistyczne święto, porę roku, czy jakikolwiek sukces wszystko przypisywał wyłącznie jemu; z drugiej strony chociaż wśród takiej ilości bogów i tak nigdy nie można być pewnym czy ktoś nie wymyślił go sobie wcześniej
Chay – herbata – obowiązkowo z mlekiem – najpopularniejszy napój w Indiach – (parafrazując znany slogan herbata w Indiach jest dobra, bo jest dobra i tania)
Czas – to słowo bez, którego można się w Indiach absolutnie obyć. Biura otwarte z reguły od 10.00- 17.00 z obowiązkową przerwą (w zależności od miejsca 12.00-14.00) – o którejkolwiek godzinie byś nie przyszedł i tak masz wrażenie, że przyszedłeś akurat przed samą przerwą – co ciekawe wielu spośród urzędników po przerwie się już nie pojawia – ze względów oczywistych nie opłaca się.
Wszędzie trzeba swoje „odstać”, po 22.00 ciężko znaleźć jakikolwiek otwarty sklep, często nawet miejsce gdzie można coś zjeść. Czas oznacza przedział od świtu do zmierzchu , bo i po co chodzić w nocy?
Ciekawostka – na przystankach autobusowych w Delhi nie ma nawet rozkładów jazdy – po co się gorączkować- ludzie by tylko niepotrzebnie spoglądali co chwila na zegarek, a tak cieszą się ładnym dniem i się niepotrzebnie nie denerwują.
Autor prowadzi bloga o Indiach:
http://www.celindie.blogspot.com/