Kiedyś słyszałem tezę Janusza Korwina-Mikkego, jakoby kobiety były bardziej pracowite, co w konsekwencji wymusiło na mężczyznach spryt, aby wyrównać wynik pracy. Jak twierdzi JKM, proces ten ma miejsce od najmłodszych lat życia – już w szkole podstawowej dziewczynki pilnie prowadzą swoje zeszyty, odrabiają zadania domowe, a chłopaki zadania odpisują i ściągają na klasówkach. Wszystko to ma powodować, że kobiety popadają w coraz większą rutynę, a mężczyźni kombinują na prawo i lewo.
Obraz ten bardzo pasuje do porównania Polaków z Chińczykami, gdzie ci pierwsi to mężczyźni. Każdy Chińczyk już od młodych lat podąża za wytycznymi swoich rodziców i na krok nie odstępuje od reguł. Dzięki temu kończy studia w terminie, nigdy nie popada w żadne konflikty prawne, ale naprawa jakiegoś domowego urządzenia, to dla nich wiedza tajemna, której jeżeli się już podejmą, to potrafią zmienić zepsuty zawias na mocno zaciągnięty sznurek (w końcu to jakoś działa).
W porównaniu do Polaków ich przywiązanie do autorytetu jest kilkakrotnie razy silniejsze i każdy ekspert jest traktowany niemal jak bóg danej dziedziny. Dwoma podstawowymi autorytetami, które kształtują młodych Chińczyków są rodzice i nauczyciele. W skali makro ma to bardzo pozytywne skutki, ponieważ większość (a nawet można by powiedzieć, że wszyscy) robią to, co do nich należy, a mianowicie uczą się, uczą i jeszcze raz uczą.
Studenci mieszkają w akademikach, niezależnie od tego czy są z innego miasta czy z tego samego co szkoła. I proszę tego nie mylić z akademikami w Polsce, gdzie impreza to słowo wypowiadane częściej niż nauka. Chiński student nie imprezuje, bo rodzice i nauczyciele zabronili – proste. Tym sposobem wynalazki czy odkrycia geograficzne nie są mocną stroną Państwa Środka, bo tu odrobina szaleństwa czy też myślenia niesztampowego jest bardzo przydatna. Za to bez wahania można Chiny nazwać królestwem kopiowania i nie chodzi mi tu wcale o podróbki, które owszem są, ale to zagadnienie raczej dotykające ekonomii (ostatnich 30 lat), a nie cywilizacji.
Jak wiadomo poukładane życie wymaga również planu i tu Chińczycy są naprawdę godni naśladowania, konsekwentnie realizują obrane cele. Przytoczę przykład: znajomy Chińczyk za pół roku kończy studia, a już firma podpisała z nim 3 letni kontrakt, który wejdzie w życie właśnie za pół roku. W ostatnim czasie odbył około 10 spotkań w sprawie pracy, którą zamierza rozpocząć za pół roku, w Polsce to by raczej nikt nie chciał z nim rozmawiać. Firmy planują swoją strategię długofalowo, a polityka personalna jest ściśle zaplanowana na najbliższy rok.
To sztampowe podejście do życia nie zawsze wychodzi Chińczykom na dobre. Kiedy sytuacja się komplikuje i trzeba podjąć działania inne niż zwykle, wtedy brakuje im rozwiązań. Przykładem są częste podboje Chin i dużo przegranych wojen. Z tym, że straty zawsze były odrabiane w czasach pokoju. Przytoczę tu fakt podbicia kraju przez Mandżurów, którzy całkowicie zasymilowali się z podbitym ludem, przejmując cały jego dorobek cywilizacyjny, a w konsekwencji stając się de facto Chińczykami.
Autor mieszka na stałe w Chinach. Prowadzi bloga raportzpanstwasrodka.blog.onet.pl