19.04 – „Bhutan. Grzmiący smok kontra reszta świata”

Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie zaprasza na spotkanie „BHUTAN. GRZMIĄCY SMOK KONTRA RESZTA ŚWIATA”. Naszym gościem będzie Felicja Bilska, dziennikarka, autorka kilkunastu przewodników turystycznych po świecie, w tym po Indiach i Nepalu oraz właścicielka galerii etnicznej Etnikana.pl.

www.etnikana.pl

Czwartek, 19.04., godz.18.00, Galeria Azjatycka, ul. Freta 5 w Warszawie

Wstęp wolny.

Liczące ok. 650 tys. mieszkańców Królestwo Bhutanu, wciśnięte jest pomiędzy gigantyczne Chiny (cz. Tybet) i Indie. Kojarzone przez buddystów z mityczną krainą wiecznej szczęśliwości, dla większości świata zdaje się nie istnieć. Mało kto bowiem słyszał o Krainie Grzmiącego Smoka, a jeszcze mniej miało szansę poznać jego oblicze: baśniowe fortece o niezwykłej snycerce, wsie rodem z filmów o zaginionych cywilizacjach i… ludzi, dla których tradycja jest wciąż ważniejsza od nowoczesności. Bo Bhutan usilnie stara się strzec recepty na szczęście i odpierać ataki globalizacji. Służą po temu ustawy, oficjalne nakazy i zrzeszenia, których celem jest zapobieżenie rozkwitu turystyki masowej. Bo to właśnie w niej upatruje się największego zagrożenia. Niszczycielska siła, jak woda, niszczy wszystko, co stanie jej na drodze… I fakt ten znajduje odbicie w ilości podróżnych. Dość wspomnieć, że państwo – legendę, od 1974 r. odwiedziło ledwie kilkadziesiąt tysięcy osób. Czy jednak w dobie cwałujących zmian, obejmujących nomen omen cały świat, udaje się zachować równowagę? I wreszcie, na czym polegają paradoksy Bhutanu? Czy, gdyby obedrzeć go z legend i mitów, staniemy przed obliczem kraju niewyróżniającego się niczym szczególnym, czy wręcz przeciwnie – pozostanie on marzeniem o powrocie do źródeł?

Felicja Bilska

Be Sociable, Share!

    Podobne

    Komentarze

    1. Felicja pisze:

      Wyjaśniam zatem. Jest zasadnicza różnica pomiędzy „zapobieżeniem rozkwitu t. masowej” (bo to te właśnie słowa padają w moim wstępie), a Twoją nadinterpretacją wyrażoną w zdaniu „I nie zgadzam się, że t. masowa nie jest dozwolona (…)”. Mam nadzieję, że to już jasne.
      W przypadku podwójnych standardów… Oceniasz działania przez pryzmat idealistycznej wizji, jakiejś emocji? Jeszcze parę lat temu Polacy nie musieli płacić za wizę do Indii. Jak sądzisz, dlaczego? Na podobnych zasadach działa UE, SAARC i wiele innych zrzeszeń o celach takich czy owakich, których pokłosiem jest szereg przywilejów i obowiązków. Jeśli chodzi o Bhutan i Indie, byłoby jawną niesprawiedliwością, gdyby Indusów przywileju wjazdowego pozbawiono. Nie ma też nic zniesmaczającego w tym, że z jednej strony Indus sobie wjedzie za free, a turysta z Zachodu będzie musiał zapłacić. I promowanie Bhutanu jako marki ekskluzywnej w turystyce nie ma tu nic do rzeczy. W tym przypadku promocja „produktu” nie ma związku z polityką, czy Twoimi personalnymi zniesmaczeniami ;-). Ale, parafrazując, jak komu wygodnie ;-).
      Dwakoty… Nie wiem czym się zajmujesz, może coś tam skrobiesz, a może sprzedajesz ;-). Jakieś związki z Azją masz. Wiedzę też pewnie masz. Może więc, zamiast wypisywać tu o powielanych stereotypach, chwyć pióro w łapkę i napisz jakiś tekst, opublikuj, zaproś do dyskusji, zorganizuj jakieś spotkanie… Tymczasem zapraszam na jesienne i zimowe wykłady. Może tym razem skusisz się i pofatygujesz osobiście.
      Pozdrawiam :-),
      Fela

    2. dwakoty pisze:

      Nie bardzo wiem o jak polemike Ci w komentarzu chodzilo. Po prostu moj odnosnik byl do tego fragmentu we wpisie „Służą po temu ustawy, oficjalne nakazy i zrzeszenia, których celem jest zapobieżenie rozkwitu turystyki masowej.” I nigdzie w moim komentarzu nie ma wzmianki o tym ze masowa turystyka jest „zakazna”. Nie wiem zupelnie skad to wzielas.

      I pomysl na zniesienie *obowiazkowych* oplat dziennych jak najbardziej byl. W 2009 roku. Pierwszy krokiem do tego mial byc ten upgrade infrastruktury hotelowej, o ktorym wspominasz. Ale, zamiast tego, po interwencji partii opozycyjnej, oplate dzienna podwyzszona.

      I nadal uwazam, ze Indusi w Bhutanie to podwojny standard. Bo to troche niesmacznie lansowac sie jako ekskluzywna destynacja turystyczna dla nadzianych kasa z Zachodu i jednoczesnie byc weekendowym rajem dla tlumow z Zachodniego Bengalu.

      I PS. Dziennikarze powielaja stereotypy, bo owe stereotypy zostaly wymyslone przez agencje PRowskie u zrodla (w dodatku zachodnie agencje PRowskie wynajete przez to zrodlo), i to ma ich jakos usprawiedliwiac? Dziwna logika. Ale jak komu wygodnie. ;-) W sumie, skoro jestes dziennikarka i ekspertka na ten temat, to z pewnoscia wiesz lepiej.

    3. Felicja pisze:

      Z dużym opóźnieniem, ale co tam ;-) Tematem spotkania nie była wesoła powiastka o bhutańskich cudach na kiju, ale przebieżka po problemach w kontekście społecznym, politycznym, gospodarczym, także turystycznym. Była to także opowieść o problemach z jakimi kraj ten dopiero się zetknie (czy i jak sobie z nimi może poradzi?), jak przebiega progres i czego dotyczy? a może jest regres?), etc. Ergo, mówiłam o rosnącej fali przemocy (np. względem kobiet), powoływaniu specjalnych jednostek kontrolnych, barierze informacyjnej, uchodźcach (sprawa praktycznie nieznana), o krzywdzących, wynikających z niewiedzy, stereotypowych ocenach – tak pozytywnych, jak i negatywnych (czy można oceniać kraj przez pryzmat szczątkowych informacji? i czy można w ogóle podejmować się takich ocen, skoro kraj ten dopiero wchodzi w pewne fazy rozwoju?), o rozwoju turystyki (nie powinno nikogo dziwić sposób podejścia do t. masowej – wystarczy na mapę spojrzeć albo sięgnąć do raportów: co się dzieje, gdy nadchodzi taka fala). Opowiadałam też anegdoty, pokazałam parę fotek, przybliżyłam rys historyczny, padło słowo o pięknie architektonicznym, przyrodniczym i kulinarnym, że Bhutańczycy kompleksu białego człowieka nie mają. Przez to spotkanie chciałam odczarować Bhutan – pokazać, że choć kraj ten wymyka się i nie bardzo przystaje do wielu nam znanych definicji, jest to żywa tkanka, która pulsuje, zmienia formę, kierunki działania, tu się potknie, a tam podniesie…Po prostu – ewoluuje.
      Pozdrawiam,
      Fela
      PS W nawiązaniu bezpośrednim do Twojej polemiki. Primo – stereotypy nie są wymyślane przez dziennikarzy, ale powielane przez nich, ponieważ promowanie Bhutanu jako raju, wychodzi bezpośrednio z Bhutanu. Utożsamianie więc tego kraju z eldorado ma swoje źródła. Wiadomo jakie i wiadomo czego dotyczą. Secundo – wychodzisz od słów „nie zgadzam się…”, ale z kim lub z czym? Nigdzie nie napisałam, że t. masowa jest zakazana. Tertio – pomysłu na zniesienie opłat pobytowych nie było. Była idea, by wprowadzić dodatkową opcję (stworzenie alternatywy w infrastrukturze turystycznej – bardziej samodzielnie funkcjonującej) – tańszą i dającą możliwość samodzielnego zwiedzania. Niestety idea upadła, jak słusznie zauważasz, nie było to na rękę agentom. I quatro – Indusi w Bhutanie to nie żaden podwójny standard, ile po prostu kwestia wymiany. Indie bardzo wspomagają Bhutan, trudno więc, by kraj przed nimi bramy zamykał ;-)

    4. dwakoty pisze:

      ciekawa jestem jaki byl ten wyklad, bo wiekszosc z tak wlasnie reklamowanych spotkan na temat Bhutanu powtarza tylko te same, stare utarte stereotypy wymyslone przez dziennikarzy wlasnie, bo brzmia im bardzo „sexy”, a to sie sluchaczom (tudziez czytelnikom) bardzo podoba.
      I nie zgadzam sie, ze turystyka masowa nie jest dozwolona, bo upatruje sie w niej „zagrozenia”, choc oczywiscie dla nieobytych z Bhutanem brzmi to bardzo „egzotycznie”. Nic bardziej mylnego. O ile dobrze pamietam to w 2010 (czy na poczatku 2011) rzad chcial zniesc obowiazkowa dzienna taryfe i otworzyc Bhutan dla turystow. Jednak lobby BTA sie temu sprzeciwilo, bo oprocz kilku dobrze znanych agencji, wszyscy inni ich czlonkowie straciliby prace w branzy turystycznej. Czy jednak obecne regulacje daja jakiekolwiek benefity dla przecietnego Butanczyka nie pracujacego w branzy turystycznej? Absolutnie nie. Wrecz przeciwnie. Wiekszosc przecietnych Bhutanczykow zyje na raczej niskim poziomie (Gross National Happiness cieszy sie popularnoscia chyab tylko w zachodnich mediach) i z tego co mi mowia, bardzo, ale to bardzo chcieliby zarabiac na turystach. Ale niestety nie moga.
      Bhutan lansuje sie jako owinieta w legendy destynacja dla „zamoznych” i niestety, zwykli Bhutanczycy nie czerpia z tego zadnych korzysci. A to ze kraj nie jest otwarty dla masowej turystyki z „zachodu” to tez podwojny standard, bo jest przeciez otwarty dla turystow z Indii i tych w Bhutanie jest pelno. I wydaja oni duzo mniej gotowki niz przecietny masowy turysta z „zachodu”.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    *
    = 4 + 4

    This blog is kept spam free by WP-SpamFree.